Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Kolejny zastrzyczek i "lekarskie pocieszenie"


Pojechałam wczoraj do szkoły, w sumie to jechałam i płakałam heh. Nie mogłam sie nawet oprzeć w samochodzie. Wysiedziałam  do 13 00 i poleciałam do szpitala, znowu zastrzyk w tyłek, jak tak dalej bedzie szło to tyłka mi zabraknie. Przy okazji wyszło jeszcze że mam zaliczenie o 15 30 więc zacisnełam zęby i siedziałam. Ból minął, zaliczenie napisałam( co ma być to bedzie). Wracajac do domu miałam jeszcze kontrole drogową ale nie było do czego sie przyczepic i mnie puścil. Zastrzyk działa ok 20h potem zaczyna się jazz więc mam jeszcze szanse dziś szkołe zaliczyć a potem wola boża, co bedzie to bedzie. Dietkowo jakiś miesiąc bimbałam, ale teraz schudłam przez ten ból. Suma sumarum, chciałam aby waga pokazała mi w tym tyg 63,5 a pokazała 63,3:) Chociaż jeden plus tego wszystkiego.
Na usg wyszedł kamień w prawej nerce a mnie boli lewa więc albo to piasek którego nie widac albo kamienie które nie cieniują. Lekarz byl na tyle dokładny że zbadał mi cały brzuszek, reszta wyszła ok, a moja rodzinna pani doktór naskoczyła na mnie jakim prawem on mi wszystko zrobił jak ona skierowanie dała na moczowe heh. Dla mnie to wielki plus dla tego lekarza że nie odwala maniany tylko jest dokładny. Na koniec pocieszyła mnie mówiąc " dam pani ketonal ale tak czy siak to pani na pogotowiu wylądujesz bo sama sobie z tym nie dasz rady". Nie ma to jak lekarskie pocieszenie :D