Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Kolejny piękny dzień



Wczorajszy dzień poprawny pod kątem diety:
- śniadanie 380kcal
- potem dentysta i długo długo nic :)
- maślanka - 370kcal
- obiado-kolacja 600kcal
Razem: 1350kcal.

Nie jest źle. Szkoda, że nie dałam rady z ćwiczeniami, ale wolałam spędzić czas z narzeczonym - normalnie widuję go tylko w weekendy. Dzisiaj dam sobie wycisk w ramach rekompensaty :)

Dzisiejszy dzień w pracy upłynie mi pod hasłem warzyw. Wg planu posiłków miałam mieć 2 sałatki - jedną z pomidorów, drugą z sałaty, ale zrobiłam sobie miksa :) i mam jedną z sałaty, pomidorów i ogórków.

Śniadanie: zgodnie z planem: 2 małe kanapeczki z chleba pszenno-żytniego (własnej roboty) i 1 plasterka polędwicy sopockiej (po pół na kanapce) + odrobina majonezu (wiem, że to puste kalorie, ale wolę majonez niż masło) = 185 kcal.

II śniadanie i lunch: wymieniona wyżej sałatka w 2 porcjach + 2 kanapeczki mojego chleba bez masła (piszę "kanapeczki", bo są naprawdę małe :) ) - łącznie 600kcal

Obiado-kolacja: miały być warzywa na patelnię, ale jakoś nie mam na nie ochoty dzisiaj. Zrobię sobie zupę brokułową - mniam mniam. Myślę, że zmieszczę się w 400kcal :)

I najważniejszy punkt dnia: 30 minut na orbitreku + ćwiczenia na macie + hantelki. Brrrr :)

Dziś mam super nastrój i niesłabnący entuzjazm do odchudzania, bo weszłam rano na wagę (wiem, miałam tego nie robić, ale byłam ciekawa, jak odbił się na moich kilogramach weekend) i zobaczyłam 66,8kg, co jest szczególnie pocieszające, jeśli wziąc pod uwagę fakt, iż lada dzień będę miała miesiączkę :) Oficjalne ważenie we czwartek rano - mam nadzieję, że nie zaprzepaszczę dotychczasowego efektu :)

Miłego wtorku.