Pochwaliłam się wczoraj wagą 66,4kg, a dzisiaj znw 66,8kg :( To pewnie przez 2 parówki, które zjadłam wieczorem. Nie zjadłam w ciągu dnia planowanej maślanki (byłam na szkoleniu) i potem nie najadłam się rybą. O 19.00 tak mnie ssało w żołądku, że nie mogłam się powstrzymać - 2 parówki cienkie + 2 kawałki chlebka.
Do tego nie wyrobiłam 30 minut, a jedynie kilkanaście (nie wiem dokładnie ile, bo patrzyłam, żeby dojechać na orbitreku chociaż do 100kcal), ale za to pomyłam okna i posprzątałam w pokoju. Chociaż tyle. Ogólnie mam spadek formy - pogoda i nadchodząca wielkimi krokami miesiączka mnie osłabiają. Mam zdecydowanie jesienny nastrój...
Miłego dnia (mimo deszczowej pogody)