Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
7-8 dzień


Mam wrażenie , że wszystkie plagi egipskie na mnie spadły.... ale od początku...


Z soboty na niedzielę nocowaliśmy u moich rodziców więc też jadłam to co było, nie wybrzydzałam... Moi rodzice nie zrozumieli by że nie jem bo jestem na diecie tylko by się obrazili... Jedyne nad czym miałam kontrolę to ilość i naprawdę jestem z siebie zadowolona. W niedziele po południu byliśmy u kuzynki w odwiedzinach i powiem że tez nie było najgorzej:) Zjadłam tylko jakąś sałatkę ( podobnież fit) i niestety na jednego paluszka twixa ale mogło być znacznie gorzej  bo mąż namawiał na kebaba ale ostatecznie pojechaliśmy do baru po fast fooda ale ja nie chciałam... powiem szczerze, że nawet nie miałam ochoty..  


Noc z soboty na niedzielę i z niedzieli na poniedziałek miałam zawaloną.. prawie wcale nie spałam a do tego dostałam okresu i mnie skręca z bólu także wszystko przemawiało za tym by nie wchodzić dziś na wagę... ale weszłam. Na początku odchudzania założyłam że poniedziałek to dzień ważenia także niechaj tak będzie..


Waga rano pokazała równe 86 kg czyli wzrost o 0,60 kg od soboty, ale spadek tygodniowy -0,60 kg także..... Ważne, że w dół..

  • theSnorkMaiden

    theSnorkMaiden

    24 lipca 2017, 21:54

    Ah ten Twoj maz!!! Niech sie chlop ogarnie i nieutrudnia! Dalas rade u rodzinki. Jest dobrze

  • MalaKicia

    MalaKicia

    24 lipca 2017, 17:27

    Grunt, że spada :) mąż Ci nie ułatwia :P

  • ka_wu

    ka_wu

    24 lipca 2017, 15:15

    Gratulacje, że nie skusiłaś się na fast food :))) Ważne, że waga dół. A poza tym w trakcie okresu wahania wagi to dłuuuga historia ;)