Witam, piszę wieczorem jakoś mi się wreszcie zebrało. Osiągnęłam już grubo ponad połowę sukcesu. Jak patrzę na siebie to jestem happy, chociaż wiadomo jeszcze tu i tam przydałoby się coś zgubić. Ludzie zaczęli zauważać, wielu mnie nie poznaje na ulicy :) na początku bardzo mnie to cieszyło, wiedziałam, że moje wysiłki są zauważalne, mobilizowało mnie to do dalszej walki z kg. ale teraz już trochę mnie to irytuje, męczy... ,,jak ty to zrobiłaś?, co jadłaś?, a co ty tak zmarniałaś?" eh ble, ble, ble i takie tam. A ja poprostu odpowiadam: dieta NŻT i RUCH, jak najwięcej ruchu. Przyszła wiosna, odkurzyłam rower (ale mój steperek niestety troszki się przykurzył na to konto) nauczyłam mojego czterolatka jeździć na rowerze bez pomocy małych kółeczek i pomykamy sobie w miarę możliwości czasowych tu i tam.
Co do jedzenia? To bywało różnie. Nie chcę się przyznawać, że pizza też czasem się zdarzała na kolację, żeby was nie podburzać, ale niestety tak bywało :o)) zawsze próbowałam to trochę odpokutować jakimś intensywniejszym ruchem. Nie chciałam sobie kategorycznie wszystkiego i na każdym kroku odmawiać bo to by mnie wykończyło psychicznie i mój zapał szybko by się ulotnił. Bardzo często stosuję zamienniki np: stek na grilu zamiast zwykłego schabowego, wafel ryżowy zamiast chlebka itp. Jem mało ale często, ni i jak wspomniałam na początku duuuuuużo ruszania się a przy moich dwóch urwisach nawet w przypadku całodziennego siedzenia w domu na brak ruchu nie mogę narzekać ;o}
Dobra Żabki, kończę te moje bazgroły bo muszę malucha położyć spać chociaż na sennego wcale nie wygląda....
Dobranoc, cmok, cmok
umoniczka
17 kwietnia 2010, 22:03Po pierwsze dziękuję za miłe słowa po drugie, gratuluję. 12 kg to świetny wynik . Pozdrawiam