Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
1/67


Kolejna próba...

Stwierdziłam, że zawsze warto spróbować ponownie walczyć. Tak siedzę i Was czytam i myślę, że to już czas na podjęcie kolejnej próby walki o lepszą wersję siebie...

Już straciłam rachubę, który to już raz zaczynam od nowa... Może powinnam też uaktualnić pasek, bo znając życie pewnie waga poszła w górę, skoro tak bardzo sobie odpuściłam z dietowaniem, nie wspominając już o ruchu...

Nie mam zamiaru swojej kolejnej porażki tłumaczyć bardzo absorbującą pracą. Oddałam dwie 12 godzinne służby i teraz do pracy idę dopiero w piątek na dobę. Mam czas by poukładać sobie wszystko na nowo i wziąć się wreszcie do roboty! Do początku lata, to może mi się nie uda, ale wstępną datę "jakiś" efektów ustaliłam sobie na sierpień. Mój prawdopodobny wyjazd do Francji. Stawiam na 67 dni walki. Tym razem się uda. Muszę w to wierzyć inaczej to wszystko by nie miało najmniejszego sensu. Ten tydzień będzie wprowadzający do prawdziwej walki. Od czerwca walka rozpoczyna się już na serio, bo w końcu będę mogła korzystać z pracowniczego karnetu. I nie ma, że boli!

Uwielbiam czytać o tym szczęściu jakie dają ćwiczenia. Najpiękniej o tym pisze depends.on.the.gym Uwielbiam! Uwielbiam! Uwielbiam!

Kiedyś też czerpałam z ćwiczeń niesamowite szczęście. Pragnę do tego wrócić. Chodziłam wtedy na fitness niemal codziennie na dwa, albo trzy zajęcia z rzędu, a zdarzało się i tak, że szłam i rano i wieczorem na zajęcia grupowe. Dawało mi to mega satysfakcję :D

Teraz też tak będzie, czuję to!

Wiem, że z tymi ćwiczeniami nie będzie większego problemu... gorzej będzie z utrzymaniem diety. Tym razem nie mam zamiaru bawić się w jakieś diety plaż południa, czy inne... po prostu zdrowe, racjonalne jedzenie z głową i zwracaniem uwagi na wartości odżywcze, ale bez jakiejś masakrycznej przesady. Jak wiadomo pracuję sporo i to fizycznie, dlatego energię do pracy muszę mieć. Chcę jedynie zachować mały deficyt kaloryczny względem zapotrzebowania ;)

Trzymajcie za mnie kciuki. Ja za Was też trzymam 8)

BUZIAKI (przytul)

  • angelisia69

    angelisia69

    25 maja 2015, 14:02

    masz madre zalozenia,obys tylko w nich wytrwala!!Jak juz przebrniesz pierwsze 2-3 tyg. to bedzie potem z gorki.Trzymam kciuki zeby to juz byl ostatni raz jak zaczynasz ;-)

    • aa5iek

      aa5iek

      28 maja 2015, 11:18

      Ja też mam nadzieję, że to ostatni raz :) Pozdrawiam ;)

  • Bobolina

    Bobolina

    25 maja 2015, 13:55

    bardzo madrze- maly deficyt kaloryczny i cwiczenia i bedzie cudnie! super ze znowu jedziesz z koksem:) do sierpnia duzo czasu, na pewno uda Ci sie sporo zrzucic :) no i karnet zobowiazuje;) powodzenia!

    • aa5iek

      aa5iek

      28 maja 2015, 11:19

      Dziękuję, a karnet faktycznie ratuje mi tyłek w tym wszystkim (i dosłownie i w przenośni). Pozdrawiam ;)