No właśnie godzine temu zaczepił mnie mój szef z pytaniem:... jak tam idzie mi na diecie? No i szczęka mi opadła. Chłop jest ok, w końcu o mojej diecie, podniecona do granic wytrzymałości, opowiadałam wszystkim. Nawet xero książeczki z dietą mu zrobiłam. Minał miesiąc to się facet zainteresował. Kurcze! nie ma co - trzeba zabrać się do pracy...toć ja se obciachu narobie jak nic.
Ok, mamy weekend, a to dobry czas na odrobienie strat, zacznę ćwiczyć i będę więcej jeść warzyw oraz woda i jeszcze raz woda. O żadnej głodówce nie ma mowy - to nie sposób na odchudzenie!
Ot dalej będę stosowała moją dietę i będzie dobrze.
To pytanie nieźle mnie zmobilizowało!
kalifornia26
11 maja 2007, 22:58no to dobra motywacje masz!!hehehe!!choc te 10 kiloskow to przeciez nie tak malo!!pozdrawiam i sloneczka zycze w weeekend!!buzialki!
satyna
11 maja 2007, 20:29no to pewnie dostałaś lekkiego kopniaczka? wszystkim nam się przydaje od czasu do czasu, jak nam się przytrafi osiąść na laurach :) Pozdrowienia :)
jolakuncewicz
11 maja 2007, 14:38pewnie zauważył, że jesteś mniejsza.Życzę dużego zapału.Pa.
KOPIKO
11 maja 2007, 14:38No to teraz jak nic musisz się wziąśc do roboty moja droga. Ale musiał też zauważyć, że schudłas skoro sam Cię zaczepił. :))))
kaminka22
11 maja 2007, 14:05i nie poddawaj! Dasz radę! Swoją drogą miłego masz szefa:)
abiozi
11 maja 2007, 13:54...a ładnie to tak? Dobra...dobra pogadamy w poniedziałek...no bo jeszcze komputera nie mam na chacie, a internet pewnie pojawi się dopiero na początku czerwca. Pozdrawiam
ako5
11 maja 2007, 13:49Nie ma to jak odpowiednia motywacja...i bacik lubimy miec nad soba...Poza tym Ty masz juz niemałe osiagniecia, takze walcz dalej...Pozdrawiam Ala