Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
ANOREKSJA POKONANA! CZUJĘ SIĘ ZWYCIĘZCĄ!


Witam Was :) Ostatnio potrzebowałam trochę czasu, dlatego zniknęłam stąd na ponad miesiąc. Wiele się wydarzyło przez ten czas. Pozytywnego i trochę mniej pozytywnego. Chciałam oznajmić Wam dobrą wiadomość. ANOREKSJA chyba została ostatecznie pokonana. Za miesiąc kończę terapię z panią psycholog i równo po roku leczenia znów będę mogła powiedzieć, baa nawet wykrzyknąć "JESTEM WOLNA". Tak, jestem wolna. Tyle na to czekałam. Nigdy w życiu nie spodziewałam się, że będę szaleć z radości jak małe dziecko z powodu tego, że jem. Tak, jestem zwycięzcą. Pokonałam największą przeszkodę, jaką dotychczas napotkałam na swej drodze. Może nie jestem teraz tak piękna jak kiedyś, ale wolna, a nie wyobrażacie sobie nawet jak to jest żyć w zniewoleniu i sidłach anoreksji. Wiem, że wiele z Was ma/miało ten sam problem, co ja, bo wiele z Was po prostu się do mnie odezwało. Jedne wołały o pomoc, inne chciały wesprzeć, a jeszcze inne podzielić się swoim problemem, dlatego uprzedzę Wasze wiadomości i od razu napiszę o swojej drodze i powrocie do normalności. Będzie to również taka forma podziękowania moim bliskim i tym, którzy się do tego przyczynili. Być może żadne z nich tego nie odczyta, ale pisząc o tym, chcę się poczuć dobrze sama ze sobą. Najbardziej wdzięczna chyba jestem rodzicom. Pomimo tego, że nie zawsze dogadywaliśmy i rozumieliśmy się w tej kwestii, ale zawsze mogłam liczyć na ich pomoc. Bez względu na porę dnia i nocy. Dzięki temu, że nie 'olali' sprawy trafiłam do szpitala. Choć wielokrotnie mówiłam, że ich nienawidzę i trochę zapominałam, że kocham ich z całego serca, oni zawsze przy mnie byli i akceptowali każdy mój, każdy przybywający kilogram. Kolejnymi osobami,dzięki którym jestem w tym miejscu, w którym jestem są moi przyjaciele. Buła, Strządi i P. Buła i Strządi to moje najlepsze przyjaciółki. Kocham jest najmocniej jak tylko się da. Jak w każdej relacji miałyśmy lepsze i gorsze momenty. Buła ma trudny charakter, a Strządi jest bardzo zdystansowana, ale mimo to pomogły mi uwierzyć w moją siłę, kiedy ja już zwątpiłam. Nie odwróciły się, choć wielokrotnie moja choroba je przerastała. Nie dziwię się, bo przecież to moje rówieśniczki. Mają zaledwie po 16 lat, a ich wola walki o mnie, o moje zdrowie niejednokrotnie zaskoczyła mnie 'in plus'... Historia z P. jest historią długą i skomplikowaną. Celowo nie używam pełnego imienia, bo wydaje mi się, że on z pewnością wolałby zachować anonimowość. Szanuję to, bo szanuję go jako osobę. OSOBĘ, KTÓRA NAUCZYŁA MNIE PATRZEĆ SERCEM, A NIE OCZYMA. Poczuł coś kiedy ważyłam 60 kg i nie zmieniło się to kiedy byłam 40-sto kilogramową kruszynką. Dzięki niemu zrozumiałam, że NIE LICZY SIĘ OPAKOWANIE, A TO CO JEST W ŚRODKU. Ostatnim czynnikiem, który mnie wspomógł była moja pasja. A mianowicie sport. Najpierw był tenis (w tym miejscu wypada podziękować mojemu trenerowi), a potem doszedł fitness. Sport nauczył mnie pokory, wytrwałości, a przede wszystkim tego, że nie należy się poddawać i walczyć do samego końca, bo nic nie przyjdzie 'od tak', na wszystko trzeba sobie zapracować. Trzeba być silnym. Bo życie jest jedno. A ja ZROZUMIAŁAM, ŻE MAM DLA KOGO ŻYĆ, że warto. Mamo, Tato, Buła, Strządi, kocham Was swoim sercem najmocniej jak tylko potrafię. Dziękuję.

  • Nastel

    Nastel

    22 kwietnia 2014, 07:07

    Jeeej GRATULUJĘ:* Też mnie nie było ponad miesiąc, wchodzę w pierwszy pamiętnik z listy moich znajomych a tu taki zastrzyk euforii!!! Kochana! Brawo!!!

  • doremifasolaa

    doremifasolaa

    21 kwietnia 2014, 21:57

    Pięknie ! Gratulacje ! :)

  • Asiunia88

    Asiunia88

    21 kwietnia 2014, 21:54

    Jesteś bardzo mądra 16tka. Jestem pod wrażeniem tak dojrzałego wpisu. No a pozatym to super, gratuluję ze udało Ci sie pokonać chorobę.