Nie ma to jak wrócić do domu na święta. I to parę dni przed świętami. Tak, popłynęłam.Ciasteczka, naleśniki itd itp. Wstyd mi. Wyrzuty sumienia tak gryzą, że jutro jakaś bieżnia albo Chodakowska. Mus i koniec. Dieta przed świętami :) Dobrze, że nie lubię tych wszystkich jajecznych potraw, sałatek jarzynowych (to te święta??), więc może dam radę :)
Coraz częściej nachodzą mnie myśli, że ja po prostu nie nadaję się do diet. Nie mam takiej silnej woli, a motywacja szybko się kończy. Po czym myślę sobie, że skoro innym się udało, to dlaczego nie ma udać się mnie? No właśnie, mnie też musi się udać. tylko ile razy można zaczynać
izkaduch87
27 marca 2013, 07:25Dzisiaj jest nowy dzień :) Więc do roboty!!
kontrasputnik
26 marca 2013, 21:02Wskocz na tę bieżnię i nie myśl, że jakieś drobne potknięcie to koniec wszelkich twoich wysiłków! To co nadprogramowo zjadłaś z pewnością szybko spalisz. Inni wytrzymują, bo nie traktują drobnych potknięć jak całkowitych porażek:).