Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
zmiany, zmiany...


Dawno mnie tu nie było.
Po kilku wzlotach i upadkach znów próbuję - użalanie się niczego nie zmieni, trzeba znów i znów się starać, bardziej i lepiej. Zmieniłam sposób myślenia. Kiedy zjem coś słodkiego nie myślę o sobie: "o matko, jestem przez to tłustą świnią, muszę się ubiczować". Myślę: "kurde, było pyszne, ale takim sposobem odchudzanie będzie trwało w nieskończoność". To bardziej działa. Jestem już spokojniejsza. Bez euforii, świadoma ciężkiej pracy przede mną. Ale efekt będzie idealny.
Koniec roku wiązał się z dużymi zmianami w moim życiu. Rozstałam się z chłopakiem po 3 latach związku, byłam sfrustrowana brakiem pracy, zaczęłam prowadzić własną działalność a teraz... poważnie myślę o wyjeździe. Zasiedziałam się tu, nie mam już nic do zrobienia. Potrzebuję pieniędzy i energii. Poza tym jest ktoś, do kogo chciałabym się zbliżyć i marzę "o czymś więcej". Ale nie teraz, nie z takim wyglądem, myśleniem o sobie i nastawieniem do życia. Dlatego chcę "zniknąć" na jakiś czas, żeby wrócić odmieniona, pewna siebie i bardziej atrakcyjna. A jeśli po drodze pojawią się nowe perspektywy - tym lepiej dla mnie. Nie napalam się już na kolejne pomysły i to nie z obawy przed porażką, ale przez to, że wiem, że może być różnie. Życie potrafi zaskakiwać. Nie zawsze wszystko układa się tak jak chciałam. Ale to nie znaczy, że układa się gorzej.