Ostatni dzień zimy nie był ładny..oj nie był. Było niestety na wieczór Big mac + frytki i trochę coli. Złożyło się na to niestety dużo rzeczy: przede wszytskim praca do 21. Przyjechał po mnie facet, miał zły humor, ja miałam zły humor, złe wieści itp. i mnie tam wziął. Długo się biłam z myślami ale poszło, jak już miałam coś jeść to już coś co mi smakuje :p
Następnego dnia zamiast na basen poszłam na siłownie, 30 min. biegu + 30 min. orbitreka. Do tego po południu jechałam rowerem do domu czyli 13 km - 45 min. Łącznie spaliłam ok. 800 kcal więc można powiedzieć, że spaliłam babola! :)
Dietowo wczoraj kosmos.
Śniadanie: płatki owsiane z owocami i mlekiem
II Śniadanie: jogurt z bananem
Lunch: sałatka warzywna z chlebem, herbata zielona
Przekąska: jabłko
Potem miałam jeść obiad, ale chwyciła mnie migrena, tak że wymiotowałam więc była tylko kromka pieczywa jasnego z masłem i szynką. Łącznie wyszło ok. 1110 kcal.
Dziś już dietowo większe szaleństwo bo rano nie poszłam do pracy.
Śniadanie: 2 kromki chleba z serem żółtym, pomidorem. Kakao
II Śniadanie: ciastko francuskie z wiśniami, herbata (pozwoliłam sobie na szaleństwo świadomie)
Przekąska: Jogurt, pomarańcza
Obiad: zupa ogórkowa, sałatka warzywna z chlebem
Fitness na dziś: basen ok. 1,5 godziny.
Jutro uczelnia więc nie powinno być większych problemów z dietą :)
Aha zapomniałam dodać najważniejsze! Dziś się zważyłam i...56,5kg! Ale póki co nie wpisuje w pasek bo to jeszcze nie jest takie "mocne" i po wczorajszym wieczorem tak mogło być :)
chubby90
21 marca 2014, 20:04Ale świetna waga... marzę aby kiedyś i u siebie taką zobaczyć!!! choćby na chwilę :D
chrupkaaaa
21 marca 2014, 17:38Jejuuu - świetna waga - gratuluję serio :D
agulina30
21 marca 2014, 15:03to super, że mimo "grzeszków" waga spada. życzę dalszych spadków!