Rok rozpoczęłam z wagą 80,2 kg. Skończyło się podjadanie i wchłanianie słodyczy. Tylko dwa tofifi-ki pozwoliłam sobie zjeść. Zrezygnowałam z margaryny i masła na pieczywie. Zresztą z pieczywem też uważam, aby było go mało. Zdecydowanie więcej warzyw jem. I jak już mam na coś smaka to biorę pomarańczę. Nie liczę kalorii, a biorąc pod uwagę, że jeszcze nie mam jakichś specjalnych obowiązków czasowych to też nie umiem jeść o stałych porach... Ale to przede mną :) Ilość posiłków w ciągu dnia póki co jest różna - zależy od tego czy jestem głodna i co zjadłam... Wiadomo, że pewne rzeczy sycą na dłużej. Jeśli jednak czuję się głodna po niedawnym posiłku a za wcześnie na kolejny to piję po prostu wodę. Waga się odwdzięczyła - już drugi dzień z rzędu było 79,8 kg. Niby to są takie wahania jakie utrzymują się u mnie od roku, ale cieszę się, że już jest siódemka z przodu. Muszę dołączyć ćwiczenia. Na razie się wymiguję od tego. Ale wiem, że muszę, więc już niebawem zbiorę się w sobie - stworzę ku temu warunki idealne i - będę ćwiczyć. Jeśli w ciągu najbliższego tygodnia nie zacznę to poproszę o solidny łomot i szturm na ambicje :)
Jak po zdrowym jedzeniu waga spada to motywacja do ćwiczeń rośnie :) Poznałam już propozycje ćwiczeń Ewy Chodakowskiej i Mel B. Mam też w mieście świetną siłownię, gdzie mogłabym chodzić na fitness. Muszę się tylko jakoś zorganizować. I to w ciągu najbliższego tygodnia musi nastąpić :)
lucyja3
4 stycznia 2014, 13:49życze powodzenia !!!
Katterina
4 stycznia 2014, 13:37Trzymam kciuki za postanowienia;) Chciałabym ujrzeć 7 z przodu, tak dawno jej nie widzialam...
sillette
4 stycznia 2014, 13:24Fajny poczatek. Ruch na pewno pomze i efekty beda szybsze.