Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Wtorek


Oprocz tego, ze boli glowa, czuje sie dobrze i jestem glodna. Poniewaz jednak chce jutro sprawdzic, ile sie chudnie, jedzac mega przepisowo, nie patrze nawet w kierunku jajek wielkanocnych. Absolutnie.  Zamienilam juz podwieczorek z obiadem i zaraz sie biore za robienie kotlecikow drobiowych. Dzieki owym kotlecikom przeprosilam sie zas z mega maszyna, ktora dostalam w prezencie slubnym od rodziny i ktora do tej pory uzylam tylko raz. No ale musialam jakos zmielic kurczaka na mielone. Wolalabym kilka mniejszych maszyn, a nie jedna wielka i skomplikowana.

Okna w jadalni umyte, nienawidze mycia okien, a zwlaszcza tych w jadalni, grrr. Pokoj dla siostry posprzatany, ale wciaz mnie nosi, chyba lada moment dostane @, zawsze mnie tak na sprzatanie bierze. Oprocz tego french pedicure poprawiony i mam znow piekne stopki, i latem sobie po domu na bosaka i sie zachwycam sama soba:) Zakupki zrobione, kociol straszliwy juz dzisiaj w sklepach, mam nadzieje, ze niczego nie zapomnialam i nie bede musiala juz nigdzie jechac i wystawac w kolejkach.

Oprocz tego nienawidze tych soczewek kontaktowych i nigdy wiecej ich nie kupie, nigdy w zyciu nie mialam takich problemow z ich wyjmowaniem. Okulary tez musze w koncu zmienic, tez ich nienawidze. Chyba mam dzisiaj dzien na nie.

I jak sie tak zastanowie, to chyba calkiem niepotrzebnie mylam juz te okna, cala laka za domem i wszystko dookola zakwitlo juz mleczami, ktore pyla jak nienormalne i wszystko robi sie zolte. I lada moment znow bede sie musiala zaopatrzyc w tabletki antyalergiczne.

A z domu zazyczylam sobie schab pieczony. Mniam. Pychotka. I nie powinien miec miliona kalorii?