Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Dzien kolejny


Zapomnialam dzisiaj drugiego sniadania do pracy. Dobrze, ze mam tam wafle ryzowe, to sie poratowalam, bo juz na sama mysl o tym, ze nie mam co jesc, zaczelo mnie sciskac w zoladku. Oprocz tego zgodnie z planem: rano ulozylam Molce slad, i musialam sie niezle naorac nogami, w pracy gralam z dziecmi w "mysliwego i zajace", trzeba sie przy tym nabiegac, i przed chwila wrocilam z nartorolek.

Sytuacja psychiczna nieco sie ustabilizowala. Kierownik po zabiegu i w domu, z czego sie ciesze, bo w jego obecnosci wstydze sie podzerac slodycze z szafki - bezdenki albo mojej sekretnej szuflady. Normalnie jestem jak alkoholik - zaczynam juz chowac slodycze po szafkach. Dopiero sobie to uswiadomilam, jak rany, to straszne. Zaczynam sie wstydzic sama przed soba.

I nie wiem dlaczego, ale mam wrazenie, ze moj brzuch jakos zbyt napuchniety jest, jakby za duzo w nim powietrza bylo.

  • agi78

    agi78

    26 maja 2011, 15:13

    Generalnie staram sie nie dawac, mam momenty, ze w ogole o slodyczach nie mysle, ale sa chwile, ze nie ma bata, a wtedy do szafki - bezdenki. Moze sprobuje tego shake'a, chociaz niespecjalnie ufam slodzikom. Albo bede sie zaklejac miodem, chociaz to juz nie to samo:)

  • izulka710

    izulka710

    25 maja 2011, 19:48

    Też chowałam słodycze,to dla dzieci to dla M,a to dla mnie:(niech by ktoś spróbował moja działkę ruszyć!!!!!!!!!!!!Na szczęście to przeszłość:))Nie daj się temu!

  • dukanka1985

    dukanka1985

    25 maja 2011, 17:32

    To zły znak, tez tak miałam jakiś czas temu, ze czaiłam się jak złodziej, po szafkach upychałam czekolady,aby w końcu wyczaić chwilę jak będę sama i ją opchnąć :)Mi osobiście przed chęcią na słodycze pomogła coca cola zero, albo szejk:)(szkl.mleka 0%+3 pastylki rozkruszonego słodzika+kilka kropel aromatu waniliowego)polecam!!!