Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Nie mam sily na wymyslanie tytulu


Padam na pysk. Doslownie. Nie pracuje dlugo, ale za to kurna mega intensywnie, nie mamy chwili, zeby na minute chociaz usiasc i odetchnac. Do tego strasznie sie denerwuje, i przez to nie moge spac, a chodzi o jedna taka gowniare, ktorej najchetniej skopalabym tylek. Otoz pierwszego dnia dala taki popis, ze mnie zatkalo, takiej agresji, takiego chamstwa i arogancji nie widzialam naprawde nigdy. To taka typiara, ktora sama jedna rozwali cala grupe. No dobra. Nastepnego dnia przyniosla kartke od matki, ze ona jednak nie bedzie do nas przychodzic. No miodzio normalnie. Niestety, panu dyrektorowi to sie nie podoba, bo panna sie popoludniami szwenda po miescie, nie odrabia prac domowych i nie skonczy prawdopodobnie szkoly, wiec poinformowal matke, ze paniena ma przychodzic. Bosko. Miala byc wczoraj, nie przyszla, nawiala, widzialam ja na wlasne piekne oczy i prawie przejechalam, grr, wrrr, to "prawie" robi wielka roznice, jesli wiecie, o co chodzi:), dzisiaj tez jej nie bylo, ale cala szkola miala tzw. "Wandertag", byli i sie spacerowali, ciekawe, czy przyjdzie jutro. Powiem jasno - denerwuje mnie ta sytuacja, nie chce, zeby do mnie przychodzila, nie mam zamiaru sie denerwowac przez jakas gowniare, i obawiam sie, ze jezeli sie jednak pojawi, to po kilku tygodniach bede musiala sie wspiac na barykady i zaprotestowac energicznie. Zobaczymy. Moja nowa kolezanka z pracy (dzieki ci pani boze za Michelle) zna jej siostre przyrodnia, wiec moze w razie czego ona jakos do niej dotrze, ale obawiam sie, ze tez nie.

Moja szefowa powinnam za moja koleznake ozlocic, a nie czestowac bomba pod tytulem, zem w ciazy:) Jezeli chodzi o te babke, co mialam z nie pierwotnie pracowac i ktora teraz pracuje na moim starym stanowisku, to po prostu nie moge. Moja intuicja jednak nigdy mnie nie zawodzi. Udaje, ze mnie nie widzi, jak jej chce dzien dobry powiedziec, dzisiaj sobie pomyslalam, dobra, dzien dobroci, zapytam, czy chce ze mna wyslac papiery do firmy, odmowila, bo nie ma wszystkich, ja tez nie mam wszystkich, ale dzisiaj termin, tak wiec KONIEC KROPKA. Robie sie zimna jak skala, nie uslyszy ode mnie ani jednego zbednego slowa, niczego.

 

Po screeningu, smiesznie bylo, bo sie dzidzia wziela przodem do nas ulozyla i ani drgnela, a panik doktor koniecznie chciala przeciez tyl szyi zmierzyc. Nie powiem, co z ta sada od USG robila (dodam tylko, ze USG dowcipne), zdradze tylko, ze dla mnie fajne to nie bylo, a dzidzia ani drgnela, ja nie wiem, czy to dobrze na przyszlosc wrozy, jak juz teraz taka uparta. Dzidzia. W koncu sie odwrocila. Tylko sie z wynikami krwi spoznili, dzisiaj ich jeszcze nie bylo, a od jutra ma moja pani doktor urlop i musze czekac do nastepnej wizyty, czyli 4 pazdziernika. Chociaz na USG wszystko wyszlo pieknie, wiec nie musze sie martwic. I nie bede.

 

Na mojej wadze 66,3 kg bez zadnego odejmowania, u pani doktor trzy dni pozniej 67,1 kg. Jeszcze do przegryzienia. Teraz czas na tycie, bo rzyganie sie skonczylo, tadam, lalalala, tralala, jestem wniebowzieta normalnie. Jeszcze tylko czasami, jak za duzo zjem na przyklad. Najgorsze tylko, ze slodycze sie przyjmuja, kurde.

A w ogole to po prostu nikt nie potrafi sie tak zaciac przy goleniu jak ja, maszynka ktora teoretycznie zaciac sie nie mozna. Normalnie obdarlam sobie skore na kostce, krwawilam jak swinia, i teraz nawet kaloszkow nie moge zalozyc na spacer z psami, bo obcieraja i boli, buuu, taka biedna jestem. I zmeeeeczonaaaa... Chyba sie poloze.

 

Usciski, chudziny:)

  • Elku6

    Elku6

    22 września 2011, 15:33

    Nie daj się w robocie. Nie warto się denerwować, złość piękności, chudości i dziecku szkodzi ;) świetnie, że dzidzia ma się dobrze, oby tak dalej. Pozdrawiam serdecznie :)

  • gi.jungbauer

    gi.jungbauer

    22 września 2011, 08:47

    Nieciekawie w pracy. Mogę tylko Cię pocieszyć w sprawie zacinania się przy goleniu. Zawsze się zacinam na kostce. No nie mam pojęcia dlaczego! Nawet pianka do golenia nie pomaga! Mąż mówi, że to dlatego, że ostrze są za tępe. Ale ja nawet nowym ostrzem tez potrawię. Może nie aż tak jak Ty... Ale strupy zawsze są. Przepiękne :)