Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Pisze, pisze, nie obija sie


Sie dzieje, sie dzieje, nie ma czasu na odetchniecie, to moze teraz, uff.

Moja droga praca upadla na glowe i robi mi problemy, nie wiem kurde, chca sie mnie pozbyc, czy jak, absolutnie potrzebuja pisemnego zaswiadczenia, ze moge dalej pracowac, wiec ide dzisiaj do mojej pani doktor jeszcze raz. Pewnie sobie pomysli, ze jakas nienormalna jestem, bo przeciez juz mi wyraznie powiedziala, co i jak, i ja to rozumiem, i moja bezposrednia szefowa tez, ale nie, personalni sie uparli. Grrr.

Aaaach, wczoraj mielismy zebranie z rodzicami. Jej, musialam mowic, czerwona bylam jak burak, lalala, ale minelo bez zgrzytow, bez zadnych komentarzy, z nas rodzice sa zadowoleni, tadam, tadam, oprocz oczywiscie mamy Tali, ktora od listopada do nas nie przychodzi, ale jej prace domowe byly tak niestarannie odrabiane, ze hej. Ze slucham??? Normalnie jakby mi w gebe dala, bo co jak co, ale Tala robila najlepsze zadania domowe. Wredna malpa. Oczywiscie niedoszla moja wspolpracownica tez byla, co za krowa, mowie wam, wredna, wscibska baba. Bo po pierwsze: tutaj w przyszla srode jest swieto ewangelickie, szkoly maja wolne, ale rodzice nie, musza pracowac, i nasza szkola,  chyba jako jedyna w calych NIemczech normalnie, oferuje opieke nad owymi potrzebujacymi dziecmi. Co roku jest jazda, bo nikt nie chce sie tym zajmowac, no ba, kazdy chce nadprogramowy wolny dzien, i zawsze pada na nas, tylko ze w ostatnich latach mnie sie udawalo, bo bylo zapotrzebowanie dla raptem dwojki dzieci, wiec soe to odwolywalo, no bo halo, dwojka dzieci przez 7 godzin w szkole, no naprawde. I pamietam jak dzis, ze na poczatku wakacji, jak jeszcze zolza miala ze mna pracowac, spotkalismy sie z moja szefowa i dyrektorem szkoly, i zapytalam o ten dzien, bo wiedzialam, ze beda cyrki. I pan dyrektor powiedzial, ze nas to nie dotyczy, bo tym sie zajmuje Mittagsbetreuung, czyli to, gdzie pracowalam wczesniej, a gdzie teraz pracuje zolza. No i jazda bez trzymanki, 5 dzieci zgloszona, ktos to musi zrobic, zolza nam oznajmila, ze musimy jakies rozwiazanie znalezc, na co ja jej powiedzialam, ze my - czyli ja i Michelle - nic nie musimy. No i ta oczywiscie zadzwonila do naszej szefowej, bidulka, sie poskarzyc, no i Sabine wytypowala Michelle, ale to nie w porzadku, wiec podziele sie tym dniem z Michelle. Zolza powiedziala, ze absolutnie ona przyjdzie na te dwie godziny, ktore normalnie w srode pracuje, no to co my mialysmy powiedziec? Kumacie o co chodzi, wyszlybysmy na dwie niedobre, ale dzisiaj sobie nie odpuszcze, jestem mega napompowana i zla, i pojde spuscic pare na panu dyrektorze i powiem mu, co o tym mysle. Malo tego, powiem po niemiecku:) Juz przecwiczylam:)

I oprocz tego wredna baba zapomniala wczoraj swojej komorki sluzbowej z sali gimnastycznej, przypadkiem bylysmy tam pozniej z naszymi dziecmi, wiec wzielam, zeby jej oddac na tym zebraniu, czujecie, ze wziela te komorke, nie zapytala o nic, nie powiedziala ani dziekuje, ani pocaluj mnie w dupe, zupelnie, jakby moim psim obowiazkiem bylo latac za nia i zbierac jej komorki. Noz kurde, mowie wam. Tylko ze ja naprawde za uprzejma jestem, zawsze sobie obiecuje, ze nie, ko´niec kropka, bede tak samo niemila, i co? O goowno. Ale przysiegam, koniec tego dobrego. No.

 

Jestesmy na etapie wymyslania imion i oczywiscie same glupstwa nam do glowy przychodza. Obecnie jestesmy na etapie Liselotte lub Josefiny. Chociaz Liselotte jest hitem:) Nasza pani weterynarz wlasnie urodzila corke i dala jej na imie Liselotte, normalnie nie mozemy wyjsc z podziwu, skad jej sie to imie wzielo? A konkretnie Listelotte Veronica Anna. Te dwa pozostale sa do przejscia, ale to pierwsze? No jak rany.

No wiec bylysmy z Liselotte w poniedzialek na aerobiku, lalala, tadam. Nie do wiary normalnie, ta to mnie wolami nie mogl nikt wyciagnac, ale kurde, jak sie tylko Snickersy wciaga, to trzeba tez poslady spiac i poruszac nogami. Problem polega na tym, ze ja dluuuugo cwiczylam aerobik jako nastolatka, i generalie polega to na tym, ze trzeba tu i tam napiac i scisnac, a tu wrecz przeciwnie, to odmiana relaksacyjna. Musze sie spiac, zeby sie rozluznic, o. Ale fajnie bylo:) Bede chodzic dalej. Poki co jeszczem z najmniejszym brzuchem:) Oczywiscie, pytanie standardowe na taich spotkaniach brzmi: A ty w ktorym jestes tygodniu? Strasznie mnie to bawi i rozczula jednoczesnie:)))

 

Z jedzeniem srednio na jeza, staram sie cos gotowac, ale jak wpadam w trans, to znika snickers i dwa - trzy inne Kinder  - Riegel, olaboga. Ale za to popierdalam na spacery z psami jak szalona, mimimum godzine dziennie, w szkole tez latam jak z pieprzem, wiec moze to sie jakos wyrownuje, co? Dzidzia sie rozpycha, cos niesamowitego, smieszne uczucie niesamowicie, i czujecie, ze za 5 tygodni moge juz rozpoczac kurs przygotowujacy do porodu? Jak rany, no.

 

No dobra, to milego dzionka kochane, trzymajcie sie cieplutko:)

  • izulka710

    izulka710

    10 listopada 2011, 15:54

    ale wymyśliłaś,czad normalnie!!!!!!!!!!!Buziaki i trzymaj się dzielnie:))

  • alineczka21

    alineczka21

    10 listopada 2011, 09:22

    Ja ma tak samo, czasem sama jestem na siebie zła, że taka miluchna jestem, a ludzie szybko to wyczuwają:(( U mnie to trochę zależy od mojej niskiej samooceny i właściwie zawsze czuję się gorsza buuuuu...... straszne uczucie:( Pozdrawiam