Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Koniec zartow


I koniec uzalania sie nad soba, czas zebrac doope w troki i wziac sie za siebie. Tabletki moim zdaniem dzialaja, w kazdym badz razie wstaje rano z lozka, myje sie, a wczoraj nawet wywoskowalam sobie odpowiednie miejsca, chociaz w tym tygodniu jedno zalamanie przeszlam, ale to pierwsze od dluzszego czasu, wiec chyba mozna powiedziec, ze sie jako tako ogarnelam. Moglam sie polozyc na chwil kilka na podlodze w lazience i tepo patrzec w sufit, bo kierownik ma urlop i meczy sie ze mna w domu.

Wagowo porazka totalna, powoli zblizam sie do tego punktu, z ktorego w zeszlym roku zaczynalam odchudzac sie z vitalia, mam bowiem ponad 7 dych na wadze. Samam sobie winna, ot co, mam wrazenie, ze jedzenie zaczelam traktowac jako terapie zastepcza, w ogole jest tak, ze moge nie jesc i nie jesc i nie jesc, ale jak juz zaczne, to potem nie ma konca. I zebym jeszcze zdrowo jadla, a skad, cha, cha, tu nastepuje pogardliwy smiech, najlatwiej przeciez siegnac do szafki bezdenki i pozrec cos slodkiego/wafelkowego/czekoladowego, a najlepiej to tak nawpychac sie nutelli, zeby nia rzygac. Macie jakis pomysl, jak wreszcie przestac???? silnej woli u mnie niestety brak, ale moze jakos mnie zmotywujecie? Pliz?

Generalnie nockowo - kryzysowo, Malazolza bowiem przekreca sie podczas spania na brzuch, ale jej sie to wcale nie podoba, wiec zaczyna stekac i kwekac, i tak sie zrywam z wyra po kilka razy w nocy, zeby ja przewrocic na plecy, wsadzic smoka do dzioba i odczekac, czy zasnela, po to tylko, zeby ta zabawa sie pare razy powtarzala. Normalnie nie wiem, co z nia zrobic, przywiazac ja do wyra, czy co? Probowalam byc fajniejsza i madrzejsza, i raz ja przyblokowalam moim pluszowym ksiezycem, to narobila wiekszego rabanu, niz gdy sie na ten brzuch przewraca i tym samym szybko mnie ustawila z powrotem do pionu.
A tak w ramach atrakcji turystycznych bylysmy wczoraj z Malazolza na "Babyschwimmen". Se pomyslalam, ze skoro taka wazniara w wannie rozrabia, to pewnie sie uciszy z plywania w basenie, a tu niespodzianka, panna chyba pietra miala i najchetniej by mnie w ogole za gore stroju nie puszczala. Jeszcze 7 razy idziemy na plywanie, a w przyszlym tygodniu nurkowanie, olaboga.

Pogodowa katastrofa, nigdy sie tak nie pocilam, ratunku, w chwili obecnej, z pozamykanymi roletami, mamy 27 stopni w salonie, nie ma czym oddychac, u gory totalne zaciemnienie, bo inaczej nie moznaby spac, chociaz i tak spac nie mozna, niech to szlag.

No dobra, moje drogie, to ja zatem z podkulonym ogonem bede sie starala wrocic na sciezke cnoty.
Milego dzionka.
  • weltoklady

    weltoklady

    24 sierpnia 2012, 21:13

    Na powrot nigdy nie jest za pozno :). A Malazolza jeszcze kiedys da Ci pospac... no i polubi wode w basenie :D

  • izulka710

    izulka710

    23 sierpnia 2012, 12:52

    Witaj kochana na ścieżce cnoty:DD Śmieję się bo mnie ostatnio do niej baaaardzo daleko:(Opieprz mnie to może pomoże?Buziaki dla Zosiaczka:************

  • gi.jungbauer

    gi.jungbauer

    23 sierpnia 2012, 07:40

    Ostatnio - jeżeli chodzi o dietkowanie - pomaga mi zadawanie sobie pytanie za każdym razem, gdy mam ochotę na coś ponadplanowego/niezdrowego: czy odchudzam się czy udaję, że się odchudzam. Jak na razie pomaga. A co do spania na brzuszki malca - sa 2 szkoły. Jedna mówi, że absolutnie nie, a druga im więcej tym lepiej. Moją od 3 miesiąca regularnie na popołudniową drzemkę kładłam na brzuszku. Może zacznij ją kłaść spać w dzień na brzuszku, to się nauczy i przestanie stękać?

  • karamija77

    karamija77

    22 sierpnia 2012, 21:42

    to zbieraj tą dupę i daj mi dobry przykład bo tym razem ja w czarnej odchłani, nie wiem jak się wygrzebać, masakra

  • majarzena

    majarzena

    22 sierpnia 2012, 17:14

    Wracaj jak najszybciej, bo kazdy dodatkowy kilogram zbic to katastrofa. To taka mala motywacja i nie ma ze boli:)