Zaczynam odchudzanie na vitalii nie po raz pierwszy. Kilkukrotnie podejmowałam walkę ze sobą i swoją wagą. Na moje nieszczęście, zawsze kończyło się to porażką. Oby nie tym razem :). To może teraz coś więcej na mój temat.< wpierw wylałam to na papier i pomyślałam, że napiszę to tutaj więc to robię>
Kuurde... Czy wszystko musi mnie tak bardzo dobijać? Czy nikogo nie ma już po mojej stronie? :c Tak samo było od początku, bo wiem, że i tak nic się nie zmienia. W gimnazjum pewien pan G., z którym się kumplowałam, powiedział mi w bardzo interesujący sposób, że nikt się we mnie nie bujnie, dopóki nie zjadę parenaście kilo (jestem już przy kości od podstawówki ^^). Zwierzyłam się mu mówiąc, że w przyszłości chcę zostać ginekologiem. Zaśmiałam się i powiedziałam, że to on będzie moim pierwszym klientem. Nie uwierzycie jaką minę zrobił ;o. A potem powiedział, że on nigdy się przede mną nie rozbierze, bo to obrzydliwe. Tak chyba rozpoczęła się moja walka. ;)
Dzisiaj też bardzo ciekawa sytuacja się wywiązała... Pojechaliśmy do babci z tatą i 2 siostrami bo przyszła jej paczka z Ameryki, żebyśmy sobie ciuchy powybierały. Wyciągnęła taką jebutną bluzke i mówi:
"O, XL."(popatrzyła po moich siostrach i jej oczy wylądowały na mnie)" Taka duża to chyba tylko dla Natalki". Zamilkłam. Z drugiej strony dało mi to do myślenia. Bo przecież nie powiedziała tego bez powodu, nie?
Szkoda się nad sobą rozczulać. W wielu sytuacjach przypominam sobie zdanie wyczytane właśnie z pamietników jednej w Vitalijek.
"Jeśli mają Ci współczuć, to lepiej niech Ci zazdroszczą." - to właśnie zdanie mnie zmotywowało.
Tak więc ja zaczynam wszystko od początku, a Wy trzymajcie za mnie kciuki! Ja za Was już trzymam.
Się upisałam, ale w końcu to z siebie wylałam.
Dooooobranoc wszystkim, do usłyszenia i powodzenia!
~Naa.