Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Chyba za dużo stresu mam.


Cześć wszystkim!

Dziękuję wam bardzo za taki odzew i za wszystkie rady w komentarzach, aż się ciepło na serduszku robi jak czuję że ktoś mnie dopinguje :)

Ogólnie to od kilku dni nie mam apetytu, ciężko mi zjeść kanapkę albo cały obiad, ale zganiam to na stres związany z egzaminami i lekkim przeziębieniem.

Dzisiaj krótko tylko podsumuję swój dzień i wracam do nauki (doba ma za mało godzin aby to wszystko poogarniać ;/ ).


Śniadanie: dwa jajka na półtwardo z 1 i 1/2 łyżeczki majonezu  

ok. 244 kcal

"Przekąska": Sok 100% Tymbark 300 ml(tylko to do picia było na uczelni oprócz coli)

132 kcal

Obiad (dopiero o 18, tyle egzaminów że zapomniałam całkowicie o jedzeniu ;/ ):

Sałatka z pieczonej piersi kurczaka+pół papryki+dwie łyżki kukurydzy z puszki+kilka oliwek+łyżeczka oliwy z oliwek.

ok. 347 kcal

Kolacja:

1/2 sałatki z burgurem i hummusem.

ok. 175 kcal

Całkowity bilans: 898 kcal.

Masakra, gorzej niż wczoraj ale mam jakiś zacisk żołądka, nie jestem w stanie zjeść więcej.

Mam zamiar jeszcze z pół godz poćwiczyć.


I teraz mam takie pytanie do was. Jeżeli po kilku takich dniach słabego odżywiana, zacznę w końcu normalnie jeść (1500-1600 kcal) to ta nadwyżka względem tych "słabszych" dni, odłoży się w postaci dodatkowych kilogramów? 

PS. Nie oskarżajcie mnie o głodówki ;P W czasie sesji zapominam nawet oddychać haha :)

Do jutra! ;)