Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Te malutkie uczucia w serduszku...


Kolejny dzień diety SB za mną. Żadnej wpadki. Jest pięknie.

To takie miłe, że powoli ludzie u mnie w pracy i w domu zauważają różnicę. Szefowa ciągle chwali, koledzy z pracy również nieśmiało coś tam napomykają, że jakby mnie tu i ówdzie mniej. Nawet M., weteranka SB, chciała mnie chyba nawet pochwalić ( a ona baaaaardzo rzadko to robi), rozmowa szła już w dobrym kierunku, niestety wygadałam się, że teraz zrzucam to co mi narosło w czasie świąt, więc się dziewczyna lekko załamała. Takie słowa są mega motywujące. Bo chce się ich słuchać jeszcze i jeszcze. I jest człowiekowi tak ciepło na serduszku. I nawet widok ulubionych słodkości na półce w sklepie nie jest już tak pociągający. 

Jeszcze jedno narodziło się we mnie dzisiaj. Uczucie może nie do końca pozytywne, ale dla mnie jak najbardziej motywujące. Druga koleżanka która również jest ze mną na SB, ale znacznie dłużej, przyznała się do małego grzeszku, mimo iż umówiłyśmy się obie, że do Walentynek nie będzie żadnych odstępstw. I poczułam się tak lekko lepsza. Bo ja wytrzymałam. Szczególnie, że ona jest bardzo drobnej budowy i jej wystarczyłoby schudnąć dosłownie z 10 kg, aby wyglądać tak jak ja bardzo chcę, ale niestety nigdy nie będzie mi to dane, a jeszcze tego nie osiągnęła mimo wielu miesięcy rzekomej diety. Wygląda już dużo lepiej, ale jeszcze nie dotarła do celu. Taka lekka rywalizacja jest też moim zdaniem bardzo motywująca. Ludzie to jednak bardzo pysze stworzenia, a lubimy pokazać innym, ze my potrafimy dokonać czegoś co nie udało się im.

Dzisiaj też kolejny raz rozpoczęłam moje combo ćwiczeniowe. Bo do klubu biegam we wtorki, środy i czwartki. Pierwszy dzień to zumba. Nie mogę powiedzieć, że nie lubię tych zajęć. Nie są one jednak moimi ulubionymi. Muzyka jest super, tak samo prowadząca (nie widziałam jeszcze osoby z taką ilością energii). Jednak zajęcia w których trzeba skoordynować ręce i nogi zdecydowanie nie są dla mnie. Wszyscy w prawo, a ja w lewo i tak całe zajęcia. Ogólnie bardzo podoba mi się jak rusza się prowadząca i niektóre dziewczyny i chciałabym nauczyć się robić to tak jak one, z drugiej strony czuję jak bardzo odstaję i to jest totalnie niekomfortowe. Nie jestem pewna czy w przyszłym miesiącu również zapiszę się do tej grupy.

Jadłospis na dziś:

Śniadanie: ciepła woda z cytryną, jajecznica z pieczarkami, świeży ogórek z pierzem

Obiad: puszka tuńczyka w sosie własnym i czerwona papryka

Kolacja: mix sałat z papryką, rzodkiewkami, ogórkiem, tuńczykiem z puszki w sosie własnym oraz jednym jajkiem ugotowanym na twardo, wszystko polane jedną łyżką oliwy z oliwek i posypane pieprzem. 

I oczywiście około litr czystej wody.

Jak widać dzisiejszy dzień upłynął pod znakiem tuńczyka :). Jutro już skuszę się na jakąś inną rybkę :) A na kolację, którą zjem jeszcze w pracy właśnie pieką mi się warzywa, takie jak w niedzielę. 

Dzisiaj zero zdjęć mojego autorstwa, ale żeby nie było zbyt nudo to coś podkradzionego z zszywki (większość rzeczy będę stamtąd podkradać jak już :]). Idealnie na jutrzejsze zajęcia (moje ulubione swoją drogą :)))))).