Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Drugi tydzień z South Beach. Koniec pierwszej
fazy.


W niedzielę minął mi 14 dzień z SB. Powiem szczerze, że na tuńczyka już nie mogę patrzeć. Jednak mimo iż od dwóch dni jestem na II fazie i mogę dodawać już więcej produktów to mój jadłospis super się nie zmienił. Zjadłam dzisiaj pomidora, którego odmawiałam sobie przez ostatnie dwa tygodnie i muszę Wam powiedzieć, że jeszcze żaden pomidor nie był tak pyszny. A jutro jabłko na lunchoobiad.

Ogólnie  moim jedzeniem ostatnio jest tak, ze gotuję sobie dzień wcześniej. I doszło do tego zupełnie przypadkiem, bo w niedzielę zrobiłam obiad z dwóch dań. Najadłam się jednak tylko zupą, więc drugie zostało na poniedziałek. Tak więc cały poniedziałek jadłam pieczonego kurczaka z papryką i brokuły gotowane na parze. No może oprócz śniadania (tu jak zwykle jajecznica). Jeszcze w niedzielę zamarynowałam sobie łososia, który przeznaczony był na wczoraj, ale jadłam go cały dzisiejszy dzień. Niestety wyszłam bez śniadania i przez pół dnia chodziłam totalnie zamulona. Dopiero obiad postawił mnie na nogi. 

Wczoraj też było kolejne ważenie. Niestety nie udało mi się osiągnąć mojego zamierzonego celu. Waga pokazała równo 80 kg. Czyli 2,3 kg do dołu. Niby fajnie, ale lekkie rozczarowanie, bo liczyłam na 7 z przodu. Mój współlokator pociesza mnie tym, że moje włosy, które sięgają pasa, dużo zawyżają i gdyby nie one na pewno byłoby mniej. Liczę na to, że w kolejny poniedziałek zobaczę już to czego pragnę. Wiem jednak, że duże spadki wagi już się dla mnie skończyły i w tej fazie diety ubywać będzie już dużo mniej. 

Dzisiaj również była zumba. Nawet w jednej piosence w miarę ogarniałam o co chodzi. Jednak w całej reszcie kompletnie nie wiedziałam co się dzieje... Postanowiłam jednak zapisać się na nią jeszcze w lutym. Jeśli nic za bardzo się nie poprawi, to zrezygnuję z tych zajęć. A jutro moje ukochane rowerki!!!

Mój ukochany współlokator tylko czeka na mój efekt jojo. A ja właśnie mu pokażę, że dam radę, a co! Wy też bądźcie silne.

Pozdrawiam bardzo cieplutko.

S

  • angelisia69

    angelisia69

    27 stycznia 2016, 06:33

    wlasnie dlatego jestem przeciwna wszelakim dietom bo sa nudne/meczace i po jakims czasie mamy dosyc!!Jedzenie powinno smakowac i powinnismy do niego zasiadac z usmiechem na twarzy a nie z żałością :/ najlepsza dieta to zmiana nawykow,ograniczenie kcal i od czasu do czasu uleganie pokusom ale w ramach rozsadku.Skoro zumba efektow nie daje(choc to cardio i powinna) to zmien rodzaj cwiczen i moze w koncu zacznij jesc normalnie

    • Akinohimitsu

      Akinohimitsu

      27 stycznia 2016, 22:54

      Żadna dieta moim zdaniem nie jest ani nudna, ani męcząca, pod warunkiem, że ma się coś czego mi chronicznie brak, a mianowicie CZAS. Bo smaczne i urozmaicone jedzenie samo się nie zrobi. A kiedy człowiek ledwie oczy otworzy a już jest w pracy, a kiedy wraca to pada na pyszczek to niestety sięga po najprostsze rozwiązania. Ja staram się nie zniżać do samego dna i nie dzwonić po nic na wynos, bo to już nie raz mnie zgubiło, tylko jeść zgodnie z moimi postanowieniami. A że czasu brak również i na zakupy to jem co mam. Czyli jajka i tuńczyka. Nie no teraz udaje mi się wygospodarować trochę więcej tych wolnych chwil i w moim jadłospisie zaczyna się dziać trochę więcej. Co do zumby to nie mówię, że nie przynosi korzyści. Po prostu nie łapię kroków i czuję się tam jak słoń w składzie porcelany. Ale liczę na to, że choć trochę się poprawię.