Czego niestety o mojej wadze powiedziec nie mogę :( Ale nie dam się! Dzisiaj zaliczyłam dwa razy po 11 km w terenie pagórkowatym w potwornym upale oraz pół godziny pływania w jeziorku. Chyba nieźle, co? W każdym razie ja jestem z siebie dumna. Woda juz cieplutka, że czasem latem nie ma takiego komfortu.
Niestety dietkowo już nagrzeszyłam. Poza całkiem przyzwoitym jedzeniem wchłonęłam kawałek ciasta i loda oraz niestety po 20-tej smażoną kaszanę domowej roboty. Zobaczymy co na to jutro powie moja "ukochana" waga.
Książę małżonek zamontował mi wreszcie licznik przy rowerku i będę teraz strasznie dokładna w sprawozdaniach. Zatem te 11 km pokonałam w 43 minuty ze średnią prędkością 15 km/h. Pewnie sama dałabym radę go zamontować, ale co, nie można poudawać trochę bezradnej kobietki? Księciunio też musi się czymś wykazać. Mam nadzieję, że namówię go jutro na wyprawę rowerową do koleżanki na wieś. Ale to ok. 20 km, więc nie wiem czy mi się uda, ale spróbować trzeba. Chociaż tam nie ma gdzie popływać, ale przenajmniej się najeżdżę (czy tak to się pisze?).
Teraz idę na allegro poszukać jakiegoś stroju kompielowego, bo mój woła już o zmiennika.
wodzirejka
11 czerwca 2007, 20:38pewnie, niech mężczyzna się wykaże ;o))) nic ich tak nie podbudowuje ;o)) pozdrawiam serdecznie!
balbina
11 czerwca 2007, 10:48tez szukam stroju kapielowego na allegro, a jest ich bardzo duzo i nie wiem na jaki sie zdecydowac - pozdrawiam:)
Shiver
10 czerwca 2007, 22:37Niestety, sama jakoś nie mogę się namówić na rower, a przydałoby się, choćby dla ładniejszych nóg. A co do mojego doła - ja mam tak od dziecka, po prostu osobowość depresyjna i chyba nic z tym nie da się zrobić. Szczęśliwa w życiu byłam tylko dwa razy i to bardzo krótko. A zwierzęta? Cóż radość by była, gdyby ludzie zaczęli wreszcie odpowiadać za to, co oswoili. Zamiast tego jest schronisko, które przez kilka, a może i kilkanaście lat przerabiało psy na smalec; na ulicach kolejne suczki wyrzucone z domu, bo "się puściły"; a przed nami lato i wakacje - sezon leśnych i parkingowych psów. Po prostu żyć, nie umierać. Pozdrawiam i życzę mnóstwo samozaparcia w dietkowaniu.
ewaneczka
10 czerwca 2007, 14:58stroju do opalania i jestem przerażona moim wyglądem w nim:( ...pedałuj mocno i wytrwale na tych przejażdżkach:)))Coć nie, chyba tak mocno sie nie powinno;). Myślę, że to niezła gimnastyka +to pływanie. Kondycja też się liczy, nie tylko gubienie kilogramków. Pozdrawiam
jolakuncewicz
10 czerwca 2007, 11:09Serdecznie Cię pozdrawiam i gratuluję dobrej kondycji.Mam znajomą, która pieknie schudła i ona je kiedy chce i schudła na 70 kg jedząc po 2000 kcal.Twierdzi , że jej organizm wie czego potrzebuje.A mi się bardzo podoba taki system odchudzania.A dobra była ta kaszanka ? to nie ma co żałować,pa.
ako5
10 czerwca 2007, 09:39To dobrze, że masz duzo ruchu...a mysle ,ze jesli chodzi o przestrzeganie dietki, to i do tego dojdziemy:))) Buziaczki Ala
mychaszka
10 czerwca 2007, 07:38no to powodznia w tej trasie rowerowej! dwa razy 11 km! wow! też mam zamiar zacząć jeździć na rowerku, ale na razie nie mam czsu, dopiero pod koniec czerwca go odkurzę ;P buziaki ;***
hanisia
9 czerwca 2007, 22:01Jak bym czytała o sobie... ;-) Może poza rowerkiem bo owego nie posiadam, niestety :( Ja niedawno zjadłam kilka małych ciasteczek z czekoladą i teraz wyzywam się od głupich leniuchów... Mam propozycję. Może zacznijmy - od teraz - od niepodjadania po (przynajmniej) 19:00, no i uważajmy na te lody. Co ty na to? Ciekawe, czy mi samej się to uda? hihi ;-) Pozdrawiam i mocno trzymam kciuki! Powodzenia!!!
JoannaGR
9 czerwca 2007, 21:28teraz waga może nie rusza, ale to normalne przy chudnięciu że co jakiś czas stoi w miejscu. Nie martw się niebawem ruszy. Zobacz ile już za tobą :-) tyle cholernych KG zgubiłaś, brawo!!!! ps. jak robicie te rysunki trójwymiarowe swojej figury?