W pracy dziś byłam od 8 do 20!! I non stop na pełnych obrotach! Nie mogę napisać po polsku "bez przerwy", bo przerwy miałam, ale z dyżurem na korytarzu :) Ponieważ jest u nas sporo dojeżdżających nauczycieli, przy okazji zebrania z rodzicami mieliśmy też inne zebrania, żeby nie siedzieli po próżnicy, czekając na rodziców do 17. Ale to były takie zebrania, na których się intensywnie pracuje, a nie siedzi. Poza tym mam IV klasę, zatem musiałam się przygotować do wywiadówki bardziej niż zwykle: bo to trzeba zapoznać z innym systemem oceniania i innymi pierdółkami, postarać się poznać nowych rodziców itp. Rodzice sympatyczni, inteligentni i dociekliwi. Tak lubię!! Nie żebym komuś kadziła. Nic nie wiem na ten temat, czy któraś mama nie grasuje na Vitalii ;) Teraz mam jeszcze tonę ankiet do przerobienia. Ale już nie dziś!
A to wszystko z podkładem głosu Amandy Lee. Zachrypłam totalnie. Jeszcze coś w ogóle mówię chyba tylko dlatego, że oszczędzam krtań dzięki technikom poznanym na chórze. Ale nie wiem, jak to będzie jutro. Zobaczymy jak wstanę. Czy dalej seksowny głosik, czy już nic.
Tak, tak, ściemniam sobie i nie spowiadam się jak to było dziś z dietką. Nie było tak źle. Dobrze też nie. Zjadłam dziś regularny obiad w szkolnej stołówce: zupa kalafiorowa, a na drugie pieczeń z sosem, ziemniakami i zieloną fasolką. Poza tym chlałam litrami kawę odchudzającą, zjadłam mały jogurcik naturalny, wypiłam pół litra kefirku, cztery małe gruszki a na kolację po powrocie twarożek ziarnisty i dużo rzodkiewek, no i niestety banana. Banany to moja zmora, lubię to mydło (tak nazyma je mój teść) jak cholera. Teraz popijam to wszystko czerwoną herbatą i mam nadzieję, że przejdzie mi wielka chęć na bułę z dżemem. Tak mam jak jestem zmęczona. Chyba położę się zaraz do łóżka, poczytam i szybko zasnę, bo jak jeszcze raz wejdę do kuchni, to chyba nie wytrzymam.
O nie! Jednak muszę tam iść, psiundul żarełka jeszcze nie dostał :(