Ale skoro i tak muszę jeszcze poczekać aż chlebek się upiecze, to chyba nie mam wyjścia :)
Waga dziś bez zmian: 93,6 kg.
Wczoraj zaliczyłam jeszcze piwko i kabanosika :(
Wybraliśmy się, żeby posłuchać zespołu Shannon z okazji ich 15 lecia, ale zanim zaczęli grać, musieliśmy lecieć na ostatni autobus, bo nie stać nas na taksówkę za 8 dych :(( Ale te dwa zespoły przed nimi nie były takie najgorsze, więc nie narzekam.
Zaliczyliśmy też wystawę Lomografii. Dla mnie to taka śmieciowa sztuka: narobili zdjęć, połowę nie wyszło i wymyślili do tego teorię ;) Ale ja się nie znam, więc udawałam, że wszystko cacy :)))
Dziś na basenie nowy rekord: 41 długości. Po piętnastu minutach była szansa na więcej, ale potem spuchłam. Jednakowoż nie było tak źle, bo facet z pletwami miał problem z dotrzymaniem mi tempa ;) i odpoczywał co 2 długości, a ja nawet na chwilę się nie zatrzymałam. No dobra, facet był po 60-tce i chyba pływał już drugie pół godziny, zatem nie ma co się chwalić.
Za to synkiem mogę znów się pochwalić :) Dzwonili dzisiaj z British School, że zdał egzamin i może przeskoczyć jeden poziom więcej do przodu. Może wreszcie będzie się musiał czegoś pouczyć, żeby zdobyć bilet do kina dla najlepszego w grupie. Do tej pory zbyt łatwo mu to przychodziło. Tylko żebym nie spuchła z tej dumy ;)
Mam nadzieję, że jutro nie będzie padało, bo mamy plana na spływ kajaczkowy Pisą. Byle tylko nikt nie wymyślił wyborów Miss Mokrego Podkoszulka, bo i tak bym znów wygrała ;) tylko woda zimna jak ch...olera!
Oczywiście z tymi wyborami, to ściemniam. Kiedyś po prostu miałyśmy z przyjaciółką wywrotkę i musiałyśmy w mokrych ciuchach wracać przez całe miasteczko do samochodu! A powodem wywrotki był nieszczelny i w związku z tym mniej stabily kajak. Taka jest moja wersja i takiej się będę trzymać!!!
A teraz się przyzam, co pochłonęłam:
śniadanie: tradycyjnie pół omleta z dżemikiem jabłkowym
II śniadanie: kabanosik
obiad: pizza w Telepizzy 3 małe kawałki + coca cola
Podwieczorek: lody z truskawkami i likierem kawowym (pół takiej porcji, co inni)
kolacja: 2 plastry olbrzymy szynki i rzodkiewki
W tzw. międzyczasie: 2 pryncypałki
Szok! Dużo tego się narobiło! Generalnie za mało warzyw! Muszę się poprawić!ą
Justyna40
21 czerwca 2009, 07:59dietę to masz odważną :). Ja po takim dniu z takim menu od razu łapię ze 2 kg:). Podziwiam Cię za taką aktywność sportową :). A poza tym ...chudzi żyją krócej :))))
triola
21 czerwca 2009, 00:36na tym basenie. Życzę udanej pogody na spływie i kontrolowanych kąpieli ;). Pozdrawiam serdecznie...
renia1963
21 czerwca 2009, 00:25podziwiam Cię za te 41 długości. Życzę udanego spływu. Chlebek już się chyba upiekł?