Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
{< @ >}



Niestety przyzwyczajenie i lenistwo na razie ze mną wygrywa 

Wczoraj wróciłam z wyjazdu nad morze. Dziś na wadze więcej, ale nie aż tak strasznie, bo spodziewałam się, że będzie gorzej. Powinnam zmienić pasek, bo to przecież środa, ale nie chciało mi się pomierzyć. 
Waga: 89,3 kg.
Byliśmy tydzień we Władysławowie. W planach był kurs windsurfingowy dla wszystkich. Niestety po pierwszym dniu musiałam odpuścić, bo naciągnęłam sobie ścięgno, bolało jak cholera i mogłam tylko kuśtykać. Byłam u lekarza, podobno niczego nie naderwałam. I chyba to prawda, bo dziś po tygodniu jest prawie dobrze. W zasadzie załatwiłam to ścięgno przed wyjazdem, przeszłam ok. kilometra w płaskim obuwiu i zaczęło boleć. Jestem mocno zrezygnowana, jeśli chodzi o mój organizm. Zaczynam się sypać na poważnie, czy co? W zeszłym roku kolano, które jakoś doszło do stanu używalności, teraz to ścięgno. Nie mam zielonego pojęcia, jak się z nim uporać.  No i jak ja mam zwiększyć aktywność fizyczną?? Dziś nawet nie chciało mi się wskoczyć rano na rowerek.
Dietkowa wena też mnie opuściła. Na wyjeździe było za dużo pieczywa, słodkości, panierowanych rybek z głębokiego tłuszczu, frytek, lodów, alkoholu. Ciężko postawić się znów do pionu. 
Weekend zapowiada się też mało dietetycznie: 40 lecie ślubu przyjaciół, złote gody teściów i osiemnastka synka.
Motywacjo wróć!!!!
  • heket

    heket

    17 lipca 2013, 18:13

    Ja już się pogodziłam z faktem, że z wiekiem muszę ostrożniej :)