...jak nigdy zjadlam dzisiaj sniadanko juz o 7:20...,odprowadzilam dzieci w ta paskudna pogode do szkoly i przedszkola i poszlam do pracy,na dzien dobry "pogadalysmy"z szefowa ,zmienilysmy plan mojej pracy na korzystniejszy dla mnie...,w drodze powrotnej zrobilam zakupy,przyszlam do domku zjadlam drugie sniadanko i odebralam corcie,po chwili odebralysmy synka ze szkoly i wrocilismy do domu...,"obtoknelam "z grubsza bo nie mialam dzisiaj weny do porzadnego sprzatania,przygotowalam obiadek ,pospiewalismy troche z moimi skarbami,moja corcia powoli zapamietuje nasze (tzn moje i synka)ulubione teksty,troche smiesznie to w jej wykonaniu brzmi....,ale od czegos trzeba zaczac...
Po obiadku tradycyjnie spacerek,na ktorym "przygarnelismy"Gabrysiowego kolege z klasy,dzieci pobrykaly troche,obejzelismy swiateczne dekoracje okien i balkonow w sasiedztwie i wstapilismy na "chwile"do mamy Antoniego...
W domu bylismy ok 19-stej ,przygotowalam kolacje dzieciom ,sama zjadlam "cos lekkiego"bo nie bylam zbyt mocno glodna...,o 19:45 moje rozkoszniaki byly juz w lozkach a ja poddalam sie relaksowi przed jutrzejszym spotkaniem przedswiatecznym w firmie mezulka....
Wlasnie wypilam ciepla cherbatke,sluchawki z ukochana muzyka graja delikatnie w uszach i wyobrazni wiec moi kochani opuszcze Was teraz zeby bez pamieci oddac sie marzeniom....
Dobrej nocy....