Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
26 dzien


wielki pozytwyw.
Bedac dzis na bazarku i robiac zakupy na dzisiejszy obiad przechodzilam obok budek ze slodyczami - mniamm. Cudnie wygladaly te ciacha, cukierki, czekoladki itp. Oczywiscie zatrzymalam sie i kupilam galaretke taka trojkolorowa przedzielona biala pianka. Spory kawalek, az slinka ciekla. Pozniej kupilam sobie rybke Sole bo Halibuta nie bylo i kapuste kiszona.
Obiad byl taki sobie, ryba mi nie smakowala, moze dlatego ze byla mrozona. Wyszla mi jakas taka gumowata. Najgorsze jest to ze jutro tez czeka mnie taki obiad. Pocieszam sie tym ze surowka byla pyszna.
Ale nie otym chcialam pisac. O galaretce
Galaretka byla na deser, ale nie dla mnie !!!
Prawie cala zjedli moi dwaj panowie. Ja tylko ja kroilam i dzielilam pomiedzy mlodszego i starszego lasucha ;-)
To byla dla mnie wielka proba, nie dac sie skusic na kawalek czegos slodkiego. 
Jest OK bo wiem ze jestem na diecie, ale nie bylabym juz pewna tego czy jak skonczy sie dieta to nie rzuce sie na slodycze.
JESTEM WIELKIM LASUCHEM I UWIELBIAM SLODYCZE 
przez kolejne 3 miesiace musi mi cos zmienic sie w glowie zeby bylo inaczej.

Reszta galaretki w lodowce a ja ide juz spac.
Aby do jutra :-D