Niemal tydzień za mną. Trochę za wcześnie na podsumowania ale muszę powiedzieć - czuję się już w miarę swobodnie w tym co wolno a czego nie. Pierwsze 2-3 dni to była panika- jak nie przekraczac węglowodanów i dobić tluszcze. Wczoraj i dziś udaje mi się już tak wybierać produkty by to tłuszcz dominowal, węglowodanów było malutko. Początkowo miałam też problem z proporcjami białka i tłuszczu. Wydaje mi się, że w tej chwili już wiem po co sięgać by trzymać dobre proporcje. Samopoczucie lekko lepsze- chyba pomógł rosół. Czuję jeszcze ciągoty do pieczywa. Robiłam dziś dzieciakom i mężowi kluchy na parze z sosem grzybowym lub powidłami do wyboru. Szczerze mówiąc sama zatopiłabym zęby w jednej.
Udało mi się usiąść do powtórzenia elementów programowania, kodowania (tym zajmuję się zawodowo ale po 1,5rocznej przerwie na ciążę i urlopie macierzyńskim czuję się jak nowicjusz) i czuję, że powrót do pracy będzie długi i pelen nauki- mam ogromne braki- zapomniałam wiele z tego co umiałam a i technologia w miejscu nie stoi...