Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Powrót do świata żywych


Cześć wszystkim, 

po prawie 3 latach wracam na Vitalię. Co się zmieniło w tym czasie w moim życiu. Bardzo wiele. W lekkim skrócie jest to opisane poniżej.

Po moim ostatnim wpisie z października 2012r straciłam pracę (odwołanie prezesa i poważne zmiany w spółce), przez kolejne 8msc nie mogłam znaleźć nic nowego. Przeszłam przez dziesiątki rozmów kwalifikacyjnych i nic. Nikt mnie nie potrzebował. Czułam się jak totalne zero. W domu zaczęłam warczeć na męża. Prawie nie rozmawialiśmy ze sobą, zadłużyliśmy się na wszystkie możliwe sposoby, aby móc przeżyć w Warszawie. Czułam się dla niego ciężarem. Zaledwie 3 msc po ślubie...chciałam od niego odejść, a na Święta Bożego Narodzenia wybieraliśmy się do swoich domów już oddzielnie z zamiarem ogłoszenia rodzicom informacji o tym, że się rozwodzimy. Ja miałam wrócić do domu rodzinnego, a on chciał zostać w Warszawie. To była nasza wspólna decyzja i jedyne wyjście jakie widzieliśmy dla siebie w tamtym momencie... Nie wytrzymywaliśmy psychicznie ze sobą... 

Na szczęście dwa tygodnie przed świętami dostałam dorywczą pracę na infolinii, niby nic, ale bardzo mi to pomogło w odbudowaniu własnej wartości.

Mimo wszystko spędzone oddzielnie święta (bez ogłaszania rodzinie zamiaru rozwodu) dały nam sporo do myślenia o naszym małżeństwie. Na szczęście przetrwaliśmy to i do Warszawy wróciliśmy jako małżeństwo z 5msc stażem.

... cały stres związany z tym wszystkim zaczęłam zajadać. Prawie nie wychodziłam z domu, nie spotykałam się ze znajomymi. Do roku 2013 (marzec 2013) moja waga osiągnęła prawie 74kg. Czyli wróciłam do wagi, z której udało mi się zejść poprzednio.

W ciągu kilku kolejnych miesięcy kiedy znalazłam nową pracę (w banku). Przestałam jeść z powodu braku czasu. Jedynym posiłkiem jakim jadłam w ciągu dnia było śniadanie. Po 8 msc takiej pracy schudłam do 63 (grudzień 2013) kg, a włosy zaczęły mi siwieć i wypadać garściami. Czułam się bardzo źle... z dnia na dzień rzuciłam pracę. Na szczęście znajoma szefowej mojego męża zaprosiła mnie do siebie na rozmowę i tak od lutego 2014 r jestem jej asystentką, i pracuję w firmie reklamowej. 

W czerwcu kupiliśmy swoje pierwsze własne M. A od października mieszkamy już u siebie. Jesteśmy szczęśliwi...

Jedyne co nadal mi pozostało po tych przejściach to waga, która dzisiaj rano wynosiła 71,6kg.

To co chciałam pokazać Wam w tym wpisie, to to, że z każdej sytuacji jest wyjście. Czasami trzeba na nie trochę poczekać. U mnie były to prawie 2 lata, aby wrócić do psychicznej stabilizacji. Do fizycznej będę wracała już razem z WAMI i obiecuję Was nie opuszczać na tak długo po raz kolejny...

  • malasarenkaa

    malasarenkaa

    29 czerwca 2015, 16:27

    Bardzo mądry wpis,też mam problemy uczuciowo-pracowe i to dało mi nadzieje,szczególnie,że z każdej sytuacji jest wyjście,bo ja jakoś w to nie wierzę.