Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Ach, Ci mężczyźni.


83,4 nadal. Dupska nie urywa, ale zawsze mogło być gorzej :) Czekam na spadek, malutki spadek chociaż! 

Już pewnie o tym pisałam, że nie startuję tutaj w wyścigu, a moim celem są spadki bądź w gorszym wypadku stabilność, więc data sukcesu mnie nie interesuje. Chciałabym być po prostu coraz bliżej niego 

Mimo wszystko, nie mam problemu z akceptacją siebie. Zawsze staram się być atrakcyjna (da się nawet z tą wagą:P) i nie narzekam na brak facetów. I korzystajac z tego, że jestem anonimowa podzielę się smutaskiem, że faceci owszem są chętni, ale żaden nie wykazuje inicjatywy na dłużej. A ja pomimo otwartości, u siebie nie potrafię jej stosować. Generalnie - róbcie co chcecie, ale nie biorę w tym udziału. I tak borykam się z problemem samotności. Chyba każdy przyzna, że czasem nie wystarczają przyciele i rodzina  Rozleniwili się Ci nasi panowie i tak trudno znaleźć kogoś kto też szuka stabilizacji. A rozglądam się, rozglądam 

Jest taki jeden, którego można by było spacyfikować do związku, ale co ja mam zrobić, że mnie nie kręci zupełnie? No nie moja bajka. ... Tego nie przeskoczę. I tu nie mówię o urodzie, bo to można... ominąc

Czasem wydaję mi się, że jestem zbyt wybredna. Ale zaraz, czy samodzielne myślenie to za dużo? Facet może być z biednej rodziny, nie mieć zajebistej pracy i fury ale musi być ambitny, określam to tak, że widzę w tym człowieku potencjał 
Tutaj, gdzie aktualnie mieszkam i gdzie chcę zostać, faceci trafią się owszem i porządni i nie, ale głównie brak mi tej iskierki polotu, wyczucia. Cholera chciałabym takiego, co wie jak ma się zachować w każdej sytuacji! I serio, na dużo innych rzeczy potrafię przymknąć oko.

Konkluzja tego przynudnawego tekstu jest taka że z jednej strony nie wymagam wiele a z drugiej za dużo, żeby jednak kogoś usidlić  Po prostu fatum, los, przeznaczenie!


PS. Ostatnio bylam 'napastowana' (szedł na chama )przez żonatego typka, w wiadomym celu. Nie dopuściłam oczywiście do niczego, ale rano naszła mnie refleksja, że gdyby coś to obwiniona zostałabym ja. A przeciez to ja nie mam zadnych zobowiązan. Czy w ogóle musiałam pytać o jego stan cywilny? W razie czego jego żona goniłaby mnie po wsi, a koleś w tym czasie prawdopodobnie wyrywałby nastepna panne. TO jest własnie fenomem, którego nie zrozumiem już nigdy.

Odnośnie: jak kobieta uprawia seks z wieloma partnerami to dziwka a facet to....
to wyczytałam ciekawe spostrzeżenie, że żeby być macho to trzeba mieć albo urode, albo kasę albo gadane, natomiast kobieta nie musi zrobić nic, żeby mieć 'powodzenie'.
Nie mówię, że zgadzam się z tym w 100%, ale pamiętam jak żyłam w słodkiej niewiedzy, myśląc, że faceci mają jednak jakies zasady i nie przelecą wszystkiego co się rusza. Na dzień dzisiejszy skłaniam się bardziej ku myśli że jednak nie robi im różnicy co aktualnie mają w łóżku :) A nie, sorry, znam takich dwóch, tylko wiecie 2 na 1000 to kiepskie pocieszenie :)
  • soualmia

    soualmia

    14 września 2012, 19:40

    LEPIEJ BYĆ SAMOTNYM I CZEKAĆ NA ZMIANĘ CIESZĄC SIĘ KAŻDYM DNIEM NIŻ BYĆ Z KIMŚ TYLKO DLATEGO BY NIE BYĆ SAMYM ;)

  • pluszobezik

    pluszobezik

    14 września 2012, 10:43

    U mnie minie sporo czasu zanim osiągnę Twoją wagę:). Przy Twojej wadze też akceptowałam swój wygląd. Przy mojej obecnej wadze już nie. Więc bardo się cieszę, że wybrałaś tendencję spadkową :). Jasne, że powinnaś szukać ambitnego faceta, ale ten postulat umiejętności zachowania się w każdej sytuacji (w waszym wieku) , to raczej marzenie (chyba, że chodziło Ci o dobre wychowanie). Jesteś młoda i możesz spotykać się z różnymi facetami. W końcu zaiskrzy i znajdziesz swojego :). Jeżeli chodzi o spotykanie się z żonatymi facetami. To kwestia pewnych zasad moralnych, szacunku dla siebie i innej kobiety (może i mamuśkowe gadanie, niemodne, ale prawdziwe). Ile jest wart partner, który zdradza, oszukuje, nie kocha i nie szanuje drugiego? Zdradzają zarówno kobiety, jak i faceci. Co do kwestii winy. Ja bym miała żal przede wszystkim do mojego faceta (prawdopodobnie kopnęła bym go w dupę, ale rozumiem, że w małżeństwie może istnieć bardziej skomplikowana sytuacja majątkowa, czy rodzinna i pojawia się "szansa poprawy"), ale także żal do kobiety, z którą by mnie zdradził (jeżeli by wiedziała, że spotyka się z żonatym). Z pewnością nie wzięłabym na siebie całej odpowiedzialności i nie podpięła takiego zachowania pod prawo do poszukiwania własnego szczęścia w życiu. A już paranoją dla mnie jest sytuacja, w której żona dzwoni do kochanki żeby ją błagać o nieuwodzenie jej męża, czy też o nieniszczenie małżeństwa. OK pogadałam sobie :P. Trzymam kciuki za spadek wagi i pozdrawiam ciepło :).