Generalnie dzień udany ale, że jestem z siebie dumna to napiszę za trzy dni.....albo najlepiej za tydzień :))) Jeśli wytrzymam tydzień to będzie to bardzo dobrze rokować na przyszłość. Pierwszy tydzień zawsze jest dla mnie koszmarem. Potem już jakoś leci i dietka i waga i humor ulega poprawie i zazwycza dostaje jakiegoś takiego spida:))) Fajnie jest na takim lekkim glodzie jak już się człowiek przyzwyczai i zdepcze w sobie wiczorną chętkę pogrzebania w lodówce:))
Ale, ale zakręcona jestem strasznie. Wyobraźcie sobie, że pognałam dzisiaj do Hypermarketu :)) po jogurciki, płatki owsiane, mleczko beztłuszczowe i inne takie:)) (każda z was dobrze wie o co chodzi:))). Z wyładowanym wózkiem dopchałam się do kasy, sięgam do porfela, a tam.... 10 zł gotówką i... Diabli wiedzą gdzie podziałam kartę!!!! Strasznie mi było głupio tak jakoś. Pani jednak była tak uprzejma, że zakombinowała i mogłam przyjechać po te zakupy za pół godzinki co też uczyniłam po odnalezieniu w domku karty płatniczej.... Nigdy mi się nic takiego wcześniej nie zdarzyło!!! Fajna przygoda na początek weekendu!!!:)))
No a teraz wanna i herbatka i książka (kupiłam przy okazji zakupów "A nie mówiłam" Pani Kasi Grocholi) i łóżeczko kochane!!!
Do jutra Vitalijki!! Oby jutrzejszy dzień był jeszcze bardziej udany niż ten dzisiejszy!!
Trzymajcie się cieplutko!!