Witam
Od samego rana
chodzę i się męczę. Samo nawiezienie drewna jest tak wkurzające, że
cholera mnie bierze. 2 razy dziennie taczkami sobie podwożę bo bym chyba
padła, ale potem wnieść trzeba. Nienawidzę tego! Zakupy to jak wyprawa
na marsa. Postanowiłam rowerem jechać. Śnieg mełł się pod kołami, że
zjeżdżałam na środek drogi, czapa na uszach (-10 było) uniemożliwiała
nasłuchiwanie czy auto nie najeżdża na anamy od tyłu, więc odwracać się
trzeba było. Odwracanie powodowało ściąganie jeszcze bardziej na
środek...
Żyję jednak, choć jak wróciłam to ledwo żywa, przyspieszony
oddech, bicie serca i pot. Można śmiało stwierdzić, że anamy znów
odbębniła ćwiczenia.
Dziś bigos wigilijny ugotowałam, będzie dochodził sobie do Wigilii, ale już jest pyszny i nie wiem czy się powstrzymam
Zaczęłam zwykły bigos, jutro będzie ciąg dalszy ( zawsze tak się bawię z bigosem ale nawet A mówi, że lepszy niż jego mamy, a jak!)
Jeszcze
nie mam wszystkich produktów by porobić to co zamierzam na święta,
czekam z nadzieją, że A będzie już jutro wieczorem w domu a w sobotę na zakupy. Mieszkanie na wsi ma wiele plusów, ale ja to na
zimę wolałabym bloku mieszkać w mieście. Palić nie trzeba, sklepy pod
nosem.W dodatku prezentów też jeszcze nie mam, a dzieci tyle.
Oj coś mi się narzekanie włączyło, więc spadam. My kobiety przed świętami niby wszystkie wariujemy i się drzemy ciągle na facetów, więc nie będę się i ja bronić jak przyjdzie pora
Papatki
gilda1969
21 grudnia 2012, 15:10Ach, Anamy kochana, jak ja się za Tobą stęskniłam! Mam nadzieję, ze już teraz zrobi mi się troszkę więcej czasu i będę znów częstym u Ciebie gościem:) A Twój bigos pachnie aż tu!:)
ankaper1967
20 grudnia 2012, 21:09Wez gleboki oddech, wyluzuj i nie zjedz calego bigosu. Zakupy nie zajac nie uciekna. Caluski