Boję się wagi
Wejdę na nią w Nowy Rok
Święta minęły nam bardzo leniwie, sami w domu, dużo jedzenia, rozmów z A i w sumie lepiej być nie mogło. Odmawiałam, gdy ktoś nas zapraszał, my nikogo nie zapraszaliśmy tak jak zwykle, bo chcieliśmy nacieszyć się sobą, naszą rodziną. Dzieci zawalone zabawkami, układaliśmy razem klocki, bawiliśmy się z nimi itd
Smutek nastał po Świętach, bo zniknął nasz kot. Rudego mamy, naszego nie mamy.
Mały dziś rano przyszedł do mnie do łóżka i powiedział, że miał koszmar, bo śniło mu się, że duży czarny pies zjadł naszego kota.
Boję się, że to może być prawda, bo dalsi sąsiedzi mają dwóch takich co rok temu nam psa prawie zagryzły.
Już trzeci dzień go nie ma.
Poczekam jeszcze, choć tracę nadzieję. Żal mi go bo jest z nami od małego i przywiązaliśmy się bardzo do niego.
Dziś byłam z Małą na szczepieniu, bardzo dzielna była, nawet nie pisnęła, w nagrodę wybrała sobie kolorowankę - moja Mała mówi uparcie odkąd mówić zaczęła, że będzie malarką
Uciekam do swoich zajęć, wieczorem wpadnę
Papatki
Wejdę na nią w Nowy Rok
Święta minęły nam bardzo leniwie, sami w domu, dużo jedzenia, rozmów z A i w sumie lepiej być nie mogło. Odmawiałam, gdy ktoś nas zapraszał, my nikogo nie zapraszaliśmy tak jak zwykle, bo chcieliśmy nacieszyć się sobą, naszą rodziną. Dzieci zawalone zabawkami, układaliśmy razem klocki, bawiliśmy się z nimi itd
Smutek nastał po Świętach, bo zniknął nasz kot. Rudego mamy, naszego nie mamy.
Mały dziś rano przyszedł do mnie do łóżka i powiedział, że miał koszmar, bo śniło mu się, że duży czarny pies zjadł naszego kota.
Boję się, że to może być prawda, bo dalsi sąsiedzi mają dwóch takich co rok temu nam psa prawie zagryzły.
Już trzeci dzień go nie ma.
Poczekam jeszcze, choć tracę nadzieję. Żal mi go bo jest z nami od małego i przywiązaliśmy się bardzo do niego.
Dziś byłam z Małą na szczepieniu, bardzo dzielna była, nawet nie pisnęła, w nagrodę wybrała sobie kolorowankę - moja Mała mówi uparcie odkąd mówić zaczęła, że będzie malarką
Uciekam do swoich zajęć, wieczorem wpadnę
Papatki
radomszczak
7 stycznia 2013, 21:21Hej! I co, miała być notka i nie ma :( Ja czekam! Czekam, aż się pochwalisz efektami! :)
gilda1969
29 grudnia 2012, 13:48Każda z nas bała się wejść po Świętach na wagę, nie Ty jedna, kochana, więc się nie martw - zrzucimy:))) A kotek może wróci, nasza Ciri też zrobiła sobie niedawno czterodniową wycieczkę w nieznane, bałam się, zę nie wróci, a przyszła i to w pełnym zdrowiu, no, może nieco chudsza tylko. Na amory nie poszła, bo jest wysterylizowana, jednak widać, żądzę przygód ma:) Wróci, zobaczycie! A co do marzeń Twojej Małej - jestem bardzo ZA ich realizacją - bycie malarką jest cudowne - powiedz to jej od cioci Gildy:) :***
Renesamee
29 grudnia 2012, 10:40Super że takie rodzinne u was święta, a wagi się nie bój, będzie ok :)
sarna88
29 grudnia 2012, 00:41koty często wychodzą, nasze wracają czasem po tyg :) nie przejmuj sie na zapas. co do malarki to kształć i rozwijaj ją duchowo bo to bardzo ważne :) pozdrawiam
Sylwusia21
28 grudnia 2012, 18:55Może się jeszcze znajdzie, przecież koty lubią chadzać własnymi ścieżkami:) pokaż jakieś obrazki malarki swojej:)