straszna rzecz, ta niecierpliwość, mam ochotę ważyć się CODZIENNIE żeby sprawdzić czy może coś nie drgnęło. ja wiem, bez sensu. sama się sobie dziwię:D
jem przyzwoicie, ćwiczę....
ostatnio trochę w biegu, mimo że nie studiuję.
dziś na szczęście zapowiada się spokojniejszy dzień to może uda mi się poćwiczyć wszystko wszystko i jeszcze ciut.
Najlepiej idzie mi z tymi wyzwaniami 'nietupiącymi' - przysiadami i pompkami...
bo jak ja się zabiorę za ćwiczenia...
to godzina jest, no, nieprzyzwoita:D
muszę zastanowić się nad postanowieniami na Wielki Post i na lato.... och... ale to po chemii i biologii. pewnie je Wam potem tu opublikuję:P
(postanowienia, nie chemię i biologię!)
ideał :)
xoxo,
Anna.
albo ma się wymówki - albo ma się wyniki.
cludiix.
6 marca 2014, 23:52Kochana, lepiej zważyc się po miesiącu i zobaczyć lepsze wyniki, niż codziennie się załamywać ze drgnęło mało albo wcale :) a wgl to waga swoją drogą, najlepiej się mierzyć :D
Mirajanee
6 marca 2014, 07:17Ja zawsze unikałam wagi jak diabeł (
osole.mio
6 marca 2014, 00:24nie widze sensu by to ciagnac dalej
ruda.maruda
5 marca 2014, 22:31a ja znowu mogłabym się w ogóle nie ważyć. Dla mnie waga nie jest żadnym wyznacznikiem, bo wiadomo, że mięśnie ważą więcej niż tłuszcz. Za to mierzyć chciałabym się co chwilę, czy przypadkiem jakiś cm nie spadł :P
tynabla
5 marca 2014, 19:10Ważyć to ja też mogłabym się codziennie. A najlepiej to jeszcze tak z 2 razy w ciągu dnia ;)