Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Jeeeejjjj wreszcie!!! :D


Hellooołłł Robaczki :D:D

Wreszcie do Was wróciłam po prawie tygodniu nieobecności ;p ale już się tłumaczę :D otóż wszystko przez mojego durnego kompa, właściwie to słynnego windowsa 7, który "umilił mi życie" w ostatnim czasie :D padło mi coś i musiałam kołować wszystko od nowa, cud że wcześniej sobie zrzuciłam na pendraka moją pracę lic. bo niestety ale bym ją straciła :D:D fakt, że nie ma jej jeszcze za wiele, ale zawsze to już kilka stron do przodu ;p jakbym miała to pisac od nowa to chyba bym się pochlastała :D:D Mam jednak nadzieję, że uda mi się nadrobić zaleglości zarówno swoje jak i Wasze- w sensie Wasze wpisy, przygody itd :D muszę Was przecież uważnie poczytać :D Przez ten czas miałam słaby dostęp do internetu i wchodziłam dosłownie na sekundkę u kogo się dało dlatego nie za bardzo się nawet komentarzami odzywałam :D o ile w ogóle bo już nawet nie pamietam :D:D

Poza problemami komputerowymi u mnie bez większych rewelacji i zmian. Jedynie jakieś choroby się przyplątały dziś ale od samego rana z nimi walczę lekami, więc mam nadzieję że wygram i jutro nie będzie po nich śladu :D  Znowu wszędzie zima, śniegu nasypało i trzeba latać z łopatą wkoło domu :D ostatnio to niestety jedna z moich lepszych aktywności fizycznych, dodam może jeszcze bieganie na przystanek za busami, bo niestety ostatnio godziny mi nie pasują z bliższym przystankiem i muszę dosłownie biegać i ścigać się na ten dalszy :D wieczorami nie mam jak się już zebrać na żadne brzuchy itd. Trochę mi z tym źle bo ciągle myślę o ćwiczeniach chociażby o kilkunastu minutach z mel b, ale jak przychodzi co do czego to albo nie mam czasu, albo już padam na twarz i nie mogę się zebrać ;p Za to mogę się pochwalić jedzeniem, bo tu jest lepiej. Już znowu trzymam się reguł niejedzenia białego pieczywka- teraz tylko razowy z otrębami, znalazłam pyszny w piekarni i teraz od ponad tygodnia jem tylko taki :D poza tym słodkości też zdecydowanie mało, nie rzucam się już jak tydzień temu na co popadnie bo chyba miałam wtedy kryzys@ :D , tylko hamuję apetyt i znowu jest ok :D  nie jem dużo, nie napycham się. Dziś przykładowo na śniadanie było 2 kanapeczki ze wspomnianym razowym+polędwica sopocka+plasterek sera żółtego i odrobina ketchupu na smak + herbata, na obiad sporo jak na mnie surówki (pekinka, papryka, cebulka, marchewka i nie wiem co tam jeszcze mama wrzuciła :D) + połówka mielonego kotlecika, potem kawka, na kolację takie jak rano kanapeczki i herbata :D zaraz napiję się odrobinkę jogurtu bo nie mam już niestety wody a pić mi się chce strasznie :D:D i to już na dziś koniec :D także chyba nie jest tak strasznie :D waga się całe szczęście też nie porusza  w górę, ale na nieszczęście w dół też nie leci, ale mam nadzieję, że jak się znowu zabiorę za regularne konkretne ćwiczenia to coś spadnie :D:D aaaaa i co do tej całej soczewicy :D kurde znalazłam jakieś takie dzikie przepisy, żaden mi się tak naprawdę nie podoba i wiecie, że kupiłam ją  zdaje się w środę i do tej pory jej jeszcze nie zrobiłam na żaden sposób :D:D jakoś poczułam do niej niechęć :D:D no ale chyba trzeba się z nią zmierzyć, najwyżej wyrzucę trudno :D:D 

No dobra, lecę poczytać co się u Was dzieje ciekawego :D:D  Śpijcie dobrze! :):)   
  • therock

    therock

    12 marca 2013, 00:09

    ani się obejrzysz a butelka będzie pusta:) a co do spodni, to kiedyś byłam wielkim miłośnikiem czerni:) jak otwierałam szafe to jakbym zaglądała w czarną dziurę:D teraz jakoś wprowadzam kolor i jest mi z tym dobrze:) choć spodnie, to w 99% niebieskie jeansy;) ale warto na wiosnę odświeżyć szafę i dodać troszkę koloru:D

  • therock

    therock

    11 marca 2013, 23:23

    Ja jeszcze pół roku temu takich spodni bym za nic w świecie nie założyła a teraz wydaje mi się, że wyszczuplają fajnie nogi:) co do wody, to wyciągam rano ze spiżarki 2 l butelkę i nalewam do szklanki. Szklanka stoi w salonie na stole i podpijam z niej co chwilkę uzupełniając od razu braki do pełna:) Można w sobie wypracować nawyk picia no i bardzo częstych wycieczek do toalety;)

  • therock

    therock

    11 marca 2013, 23:09

    Mi kiedyś klęknął dysk i mój licencjat szlag trafił - na szczęście już obroniony ale to była moja jedyna kopia:( Odzyskałam go pisząc podanie do archiwum uczelni:) Dobrze, że już wróciłaś i pięknie jesz:) a skoro dzień taki aktywny, to i kcal się palą:)