Dawno oj dawno mnie tu nie było. Z tego co widzę to ponad rok. Przez ten czas mnóstwo rzeczy się działo. Jeśli chodzi o temat główny, czyli odchudzanie, było bardzo fajnie, bardzo dobrze. Na diecie 3D chili do kwietnia 2014 schudłam w sumie ponad 9 kg i wyjściowa waga wówczas to było nawet 56 kg. Potem dieta się skończyła, bo miała trwać max 2 miesiące i tak było, jadłam już normalne posiłki i waga w granicach 56-58 kg utrzymywała mi się mniej więcej przez rok bez żadnych problemów i wyrzeczeń wręcz niewyobrażalne to dla mnie było że w zasadzie nie tyję ale tak :) niestety teraz jak widać ważę max życiowy czyli 67 kg na dzień dzisiejszy... jest to zupełna maxymalna waga na jaką mogę sobie pozwolić. Właściwie nie mogę ale postanowiłam, że nie mam prawa jej nigdy w życiu przekroczyć. Kiedyś taką wagą było 65kg, jednak długo się nie ważyłam i zwyczajnie przeleciała mi, umknęła ta liczba niezauważona.... Dlaczego tak się stało? Dlaczego tak tyję w tak krótkim w sumie czasie? Bo to strasznie szybko jakoś się pojawiło. Na pewno przyczyną jest teraz mega siedzący tryb życia i wcinanie jeden, dwa razy dziennie ale porządnie, dużo i nie tego co się powinno. Skończyłam studia, obroniłam się ale pracy w zawodzie na razie nie ma :( dobijająca myśl, bezsilność, na szczęście mam zajęcie póki co zastępcze zupełnie niezwiązane z moim wykształceniem, bo praca na komputerze jak zwykle, ale przynajmniej daje mi jakąś siłę do codziennego działania bo inaczej całkowicie bym się załamała... taka zmiana trybu życia przyczyniła się chyba do tak szybkiego tycia. Kiedy się zważyłam, postanowiłam, że nie od jutra ale od dziś jest START jeśli chodzi o dietę. Bo treningi mam, chodzę od października 3 razy w tygodniu, bo mamy nową siłownię w mieście i mam poniedziałek, środa zumbę z mega panią, a we wtorki aerobik. Wolałabym inne rozplanowanie żeby był czas na regenerację między treningami, ale niestety tylko tak zajęcia mi pasują. Nie mam pojęcia dlaczego chociaż odrobinkę różnicy nie zauważyłam u siebie trenując regularnie i bardzo mocno, po zumbie przychodzę zlana za każdym razem, po treningu od razu niemalże wypijam 1,5 litra wody bo nie da się inaczej. Leje się ze mnie ale efektów zero, naprawdę zero. Od jakiegoś czasu mam też problemy zdrowotne, jednak nie są one jeszcze na pewniaka zdiagnozowane, dopiero będę się zapisywać do konkrentego lekarza. podejrzewa się u mnie nadwrażliwość czy coś takiego na gluten. czytałam, że to może też mieć spory wpływ na tycie. Nie chcę się tłumaczyć takimi powodami, bo zapewne zwyczajnie się mocno zaniedbałam i stąd tyle kg do przodu, ale i ta kwestia mam nadzieję się wyjaśni niedługo. Póki co wracam, mam nadzieję, że będę miała motywację pisać tu i dzielić się wszystkim co będzie się działo. Dziś dieta bardzo fajnie, ale to pierwszy dzień więc inaczej być nie może... :) zaliczone już 4 posiłki, koło 18.30 ostatni planuję i już :)
Śniadanie: jogurt naturalny + płatki owsiane + kawałek banana + kilka rodzynek + herbata z 1 łyżeczką cukru
Przekąska : kawa + 1 łyżeczka cukru + ciut mleka
Obiad: ryż brązowy + pierś z kurczaka z odrobiną mozarelli + mix sałat
Przekąska: pomarańcz, kawa
Kolacja: ryż z warzywami
Trzymajcie kciuki żebym wreszcie dobrze zaczęła i nie traciła zapału jaki mam i muszę mieć bo inaczej za pół roku nie wiem co ze mną będzie.... Pozdrawiam! :)