Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
zima.............


Tragedia..... ciągle mi jest zimno.... i to chyba nie dlatego że jestem na diecie tylko dlatego że na dworku jest -25 stopni. Zamarzam. Na dodatek codziennie o 6 rano mam spacerek do pracy jakieś 4 km. Odkąd przyszłam do pracy a minęlo od tej pory jakieś 1,5 godznyciągle sie trzęsę. Jakiś parszywy zamróz ze mnie wychodzi. Na dodatek w domu w moim pokoju okno się chyba trochę wypaczyło i średnia temperatura, pomimo tego że się pali w piecu non stop wynosi jakieś 16 stopni. Jak dzisiaj wstałam to dla odmiany było 13 stopni, to tylko tak na przypomnienie że za oknem jest zima.

 

A dietka.. no cóż.. ptrzymam sie sztywno wytycznych. Mam nadzieje, że rezultaty będą. Dodatkowo do dietki sesja, stresująca praca, pisanie pracy magisterskiej i mało wspierający narzeczony twierdzący że za mało ćwiczę sprawiają że nie chce spoglądać w lustro. Jestem przemęczona, ciągle nie wyspana. Wyglądam jakbym stoczyła walkę na ringu z Mikiem Tysonem, takie mam sińce pod oczami. A ćwiczyc to ja naprawdę nie mam czasu jak narazie. Może po sesjii wrócę na ten etap. Że też na starość mi się szkoły zachciało...hmmm.... szczerze jej nie cierpie... i jeszcze kolosalną kasiorke za to płacę. Chyba jestem masochistką.....

  • mate1

    mate1

    26 stycznia 2010, 09:27

    Za szkołę podziwiam, że Ci się chce. Też kiedyś myślałam żeby zrobić drugi fakultet ale się nie zdecudowałam ostatecznie, życze powodzonka, Narzeczonym nie ma sie co przejmować najważniejsze że w ogóle chce ci się ćwiczyc w taką zimę no a za chodzenie do pracy piechty 4 km to juz na prawdę jestem pod wielkim wrażeniem. Już to daje duże efekty bo to jest spacerek 8 km dziennie (tam i spowrotem)