Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Mój pierszy raz


Przekleństwo dziecięcej pulchności ciągnie się za mną do dziś. Nie będę jednak oszukiwać. Gdy miałam 20 lat było ze mną dużo gorzej. Przy wzroście 160 cm ważyłam 70 kg i byłam samotna. Waga poszła w diabły dopiero po studiach - zaczęłam pracę, potem ją straciłam. Bezrobocie oprócz frustracji, dało mi jednak czas na wzięcie się za siebie. W dziale "o mnie" wspomniałam o rowerze, głodówkach i takich tam. Ten zryw pozwolił mi zejść z wagą do 58-59 kg. Zryw się skończył, waga pozostała. Miewam owszem okresy, że dobijam do 60, ale zaraz się budzę, że idę w złą stronę - i funduję sobie kolejny sprint po niższą wagę. Jak się łatwo domyśleć nie mówię tu o sporcie:/
Suma summarum orbituję obecnie właśnie koło 59 kg. Ale nie czuję się z tym dobrze. Nie czuję się zdrowo. I wiem, że jestem wiecznie tylko o krok od wpadnięcia w kolejny szał obżarstwa. Bo bardzo łatwo daję sobie rozgrzeszenie z kolejnej kostki czekolady czy garści chipsów. A sylwetka jest daleka od ideału. Pół biedy, gdy jestem sprytnie ubrana (tu muszę sama sobie przyznać, że umiem ukryć fałdki), problem zaczyna się, gdy przychodzi lato i trzeba z siebie zrzucić ten bezpieczny kokon ubrań. Żal mi wtedy samej siebie i kolejnej straconej okazji do przygotowania się do ciepełka.
Wkrótce wychodzę za mąż. Za cudownego mężczyznę, który kocha i pragnie mnie taką jaką jestem. Wiem to na pewno. Dlatego to nie dla niego muszę schudnąć, lecz dla siebie samej. Bo wtedy nabiorę większej wiary w siebie i zdobędę swój własny szacunek. No bo przecież jeśli sama siebie nie polubię, to On w końcu też może mnie znielubić za to wieczne moje dołowanie się.
To jest mój pierwszy raz gdy wyciągam do obcych ludzi rękę po pomoc. Bo sama nie dam rady.

  • Valkirie

    Valkirie

    10 marca 2010, 19:20

    tak - zdjęcie moje ;) mam jakąś dziwną budowę przy której widać każdy dodatkowy kg :/ lubię mieć przesadne ambicje żebym za wcześnie nie zaczęła się cieszyć i świętować sukcesu dodatkową porcją jedzenia ;)

  • aneczka102

    aneczka102

    10 marca 2010, 07:24

    Właśnie obliczyłam BMI dla Twojego wzrostu i wagi, do której dążysz - czy zdajesz sobie sprawę, że będziesz miała niedowagę?? Nie mówię oczywiście, że nie masz zrzucić kilku kilogramów i ćwiczeniami wymodelować sylwetki, ale czy 10 kilogramów do zrzucenia to nie za dużo?? Masz półtora roku do ślubu, czyli z rok do pierwszej przymiarki sukni :-D - to wystarczająco dużo czasu żeby odchudzić się zdrowo i przyjemnie - bo odchudzanie może być przyjemnie - wcale nie musi się kojarzyć z tonami marchwi i chrupkiego chleba :). Zjadaj 1400 kalorii dziennie, ruszaj się 3 - 4 razy w tygodniu po godzince, zmień chlebek na ciemny, pizzę zarezerwuj tylko na specjalne okazje, a piwko zastąp dobrym czerwonym winkiem. Ja sama chudnę bardzo powoli, bo nie katuję się - w weekendy nie odmawiam sobie maminego ciasta, na spotkaniu z przyjaciółmi pozwalam sobie na piwko. Co dziennie jadam jakiś dobry dietetyczny deser - mały budyń, miseczkę żurawiny, batonik zbożowy. Poza tym dla mnie największą i najbardziej zbawienną zmianą było wprowadzenie 5 posiłków dziennie - jem o 7.00, 10.00, 13,00, 16.00 i 19.00 - prawie w ogóle nie chodzę głodna, a metabolizm pracuje bezbłędnie :). Jak tylko odblokujesz te wiadomości przychodzące zapraszam też do naszej gliwickiej grupy, co prawda ostatnio lenią się moje czarowniczki z pisaniem, ale wiosna idzie więc wróżę ożywienie konwersacji :). Powodzenia Angie!!

  • anna844

    anna844

    9 marca 2010, 23:41

    "Najtrudniejszy pierwszy krok",wazne ze wiesz czego chcesz i ze robisz to dla siebie:) brawo:)trzymam kciuki i zycze powodzenia,wspolnymi silami damy rade,najwazniejsze to sie nie poddawac przed startem:)pozdrawiam