Coś mi się to przestaje podobać. Nigdy tak długo nie chorowałam,a z racji rzadkiego stosowania antybiotyków, jak już brałam, to pomagał od razu. Tym razem nic nie idzie, jak powinno. We wtorek mam iść do kontroli, jeśli do tego czasu mi się nie poprawi, to zażądam dodatkowych badań. Całe szczęście nic oprócz kaszlu mi nie dolega i czuję się świetnie. Na tyle, że w ciągu trzech ostatnich dni spaliłam 1960kcal. Ćwiczyłam w domu, bo tylko tak mogę. I tylko późnymi wieczorami. Dziś mam przerwę, żeby mięśnie się zregenerowały i już mi brakuje ruchu Dietowo ok, choć ściśle się planu nie trzymam - jak coś wpadnie dodatkowego, to tnę na innym posiłku i tyle :) Ważne, że nie tykam słodyczy. A był dzień, że w ciągu godziny pochłonęłam nadprogramowe 1000(!!!!!) kcal. No i potem musiałam to ćwiczeniami sprzątać. Szkoda zachodu na takie akcje, no nie?
fitball
30 listopada 2014, 12:34a jak to robisz, że lubisz ćwiczyć i że brakuje Ci ruchu? bo ja jakoś polubić nie umiem i nie mogę?
angie65
30 listopada 2014, 12:54Oj, to mi zajęło jakieś dwa miesiące ;) I nawet teraz czasami zmuszam się do ćwiczeń. Ale jak już zacznę, to jakoś idzie i tak pyka sobie minutka za minutką i kalorie się spalają. Myślę, że duże znaczenie ma to, że wiem, ze ćwiczę w odpowiedni sposób (mam wykupiony abonament na dietę i ćwiczenia) i moje wysiłki będą owocne :) Ale i tak wszystko zaczyna się w głowie - powtarzam sobie codziennie po kilka razy, że warto, że dam radę, że uda mi się. Do znudzenia, do wyrzygania, do UWIERZENIA :D Spróbuj samą siebie przekonać, wiem, to najtrudniejsze, ale możliwe do zrobienia. Efekty są: dziś na wadze zobaczyłam 59,8kg. Czyli udało mi się zrealizować postanowienie zejścia poniżej 60 do adwentu :) To też motywuje :)