Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
52 Rzężę, charczę, sapię


Rewolucja. Do komputera po dodatkową sześciominutówkę dosłownie się doczołgałam(smiech) Byłam dętka, choć teraz już lepiej (po godzinie od treningu). Tętno nadal w trakcie utrzymuje mi się bardzo wysokie (dziś 193max/144średnie), spada do normalnego poziomu szybko. Ale CIĄGLE mam okropną zadyszkę w podczas aerobów i zauważyłam że przy 166ud/min moje ciało woła: DOŚĆ!!! I w tym momencie robię przerwę. To nie działa tak, że patrzę na pulsometr - jest 166 - przerwa. Raczej stwierdziłam w pewnym momencie, że odpadam w trakcie i chciałam wiedzieć dlaczego. Dlatego, gdy przychodził kryzys totalny zerkałam na wyświetlacz. No i BAM! Zawsze te nieszczęsne 166. Mam z tym walczyć? Mam przekroczyć tę barierę własnego ciała? Czy to mnie nie wypali? Czy czekać jeszcze, aż moje ciało zaakceptuje te 166 i pozwoli na więcej? To granica w głowie czy granica bezpieczeństwa ciała? Kto wie? Ostatnia rzecz na jaką mam ochotę to jakaś gigantyczna kontuzja lub zapaść zdrowotna. Chcę to zrobić mądrze, skoro jestem już tu, gdzie jestem. Etap wylewania dziecka z kąpielą mam już za sobą - starość zobowiązuje :p

  • aniapa78

    aniapa78

    20 września 2017, 13:41

    Moim zdaniem po prostu zwolnij. Tak robię jak mam za wysoki puls i czuję, ze coś nie tak. Wcale nie jest dobre ćwiczyć na tak wysokim pulsie.

    • angie65

      angie65

      20 września 2017, 13:45

      Ale jak ci ta Ewka gada: "Nie zwalniaj teraz! Nie zostawiaj mnie!" to człowiekowi jakoś tak głupio zwolnić ;) Żartuję oczywiście :) Dzięki za radę, postaram się jej posłuchać :)