Powolutku, ale idzie w dół... Pewnie dlatego iż tak naprawdę nie trzymam się diety ustalonej przez dietetyka i nie zrezygnowałam całkowicie ze słodyczy... Nie potrafię, albo po prostu nie chcę... Owszem nie rzucam się tak jak kiedyś na słodkości, staram się trzymać to w jakiś granicach, ale cały czas są... Jedno co przestrzegam to godziny posiłków, Nie więcej nabiału jak raz dziennie (zupa mleczna z płatkami owsianymi lub z musli) drugie śniadanie wtedy owoce (nie jeden, ale kilka) potem obiad lub pseudo obiad np. chleb ze szynką i dużo warzyw i kolacja... Może moja waga nie spada jakoś szybko, ale przestało mi na tym zależeć I tak osiągnęłam więcej niż zamierzałam, 7,5 kg to baaardzo duuużo jak na moje plany... W sobotę idę na wesele, a ja ładna i zgrabna