Dziś mój pierwszy cheat day. Ale ponieważ sobota jest przeze mnie ustalona jako dzień pomiarów- wcale tak bardzo się nie cieszę. Straciłam po 3 cm w brzuch, udach, biodrach, 2 w talii od ubiegłego tygodnia. Więc jak tak dobrze idzie, to aż nie chce się tego przerywać, prawda? Ale wierzę Timowi Ferrisowi i kazał dzisiaj się obżerać, to się będę obżerać. Co prawda, jadę po południu na uczelnię, wcześniej zakupy, sprzątanie- pracowita sobota, ale już spałaszowałam paprykę nadziewaną ryżem, którą zostawiłam sobie na dziś z wczoraj. Zaraz nadrobię też jakieś owoce, bo mi w tygodniu brakowało. Fajnie tak odzyskać kontrolę nad życiem :-)