Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Początek Diety przyspieszającej metabolizm


Wczoraj, w 21 dniu cyklu (piszę o cyklu, bo u mnie bardzo wpływa on na wagę), zaczęłam jeść wg wskazówek Ewy, właścicielki szybkiejprzemiany, która opisała swoją dietę wg Haylie Pomroy. Fakt, nie głodowałam, jadłam dużo warzyw, zalecaną ilość ziaren i owoców. Niestety nie ćwiczyłam, nie było po prostu okazji. Jedyny moment zniechęcenia przyniósł obiad, kiepsko przyrządziłam kapustę, była zbyt kwaśna, miała mało przypraw, ale jakoś wmusiłam, nie zamierzałam poddać się na starcie. Obiecałam sobie jednak, że jeśli po tygodniu nie zobaczę żadnego efektu, choćby w postaci lepszej witalności czy nastroju, to zacznę te przepisy sama modyfikować, nie sugerując się radami Ewy, tylko wskazówkami książki. 

Nie jestem osłabiona, nie boli mnie głowa, nie mam zaparć, dużo piję wody z cytryną i herbaty ziołowe. Kawę odstawiłam miesiąc temu, ponieważ coraz częściej miałam po niej uczucie wzdęcia i kłucia w prawym boku. W chwili obecnej badania wykluczyły kamicę i wszelkie inne dolegliwości, więc stawiam na zwykłe obciążenie ciała kilogramami, co kawa jeszcze pogarszała. Zioła piję od dawna, a do zwykłej herbaty nie mam szczególnego sentymentu.

Wciąż doczytuję wskazówki diety, wydrukowałam sobie listę produktów dozwolonych i często tam zaglądam. Żeby nie żyć pod dyktando, muszę się doedukować, żeby tworzyć własne przepisy. Narazie ratują mnie te z neta. Przymierzam się do takiego gotowania, żeby włączyć w dietę mężulka. Chwilowo mu odpuściłam.

Od wczoraj ciągle biegam do łazienki, pozbywam się nadmiaru wody, która nagromadziła się w drugiej części cyklu. Być może dlatego odnotowałam 1 kilogram mniej na wadze. Ale pomiary zrobiłam dopiero dziś. Kolejne mierzenie za 2 tygodnie.

Marzę już o II fazie, gdzie będą proteiny, nie cierpię tuńczyka z puszki, jeśli nie jest doprawiony majonezem, a tu, w pierwszej fazie jest to zabronione. Swojego majonezu nie chce mi się robić. Nie wiem nawet czy znalazłabym na to czas.

Ps. Jedną przekąskę zjadłam nie po 3 tylko po 4 godzinach od poprzedniego posiłku i to była ta druga przekąska, którą zamieniłam kolejnością z obiadem. Mogłam go odgrzać w pracy, ale wtedy musiałabym jeść przekąskę w chwili gdy mąż pałaszowałby swój obiad. Mało komfortowe.