Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
3/90


Wczoraj zebralam cala swoja odwage i weszlam na wage...dozo musialam tej odwagi zebrac bo ostatnie dwa tygodnie niespecjalnie sie odchudzalam. Nie obzeralam sie, ale jadlam wiecej niz przy diecie. ku mojej wielkiej radosci waga pokazala 90.70kg czyli minimalny spadek..i to przy @, ktory wlasnie mnie dopadl...Fajnie, ze nie przytylam...

Nadal jestem troche rozstrojona i smutna, ale powoli przyzwyczajam sie do mysli, ze jestem sama. Rozstanie z G. po 2 latach i krotka przygoda z B. troche mnie wytracily z rownowagi, ale z czasem pewnie ja odzyskam. Ostatnio duzo mysle o powrocie do Polski, do rodziny. Mimo, ze zagranica mieszkam juz 15 lat tesknota jest ogromna.Boje sie jednak tej decyzji bo tu mam przyjaciol, wydeptane sciezki, ulzone zycie, nie wspominajac mieszkania i pracy..W Polsce jednak bylabym wsrod ludzi, ktorzy maja te same korzenie co ja, rozumieja zarty, nie umiem tego lepiej wytlumaczyc, ale sa w jakis sposob podobni do mnie... Pomyslalam sobie, ze poczekam jeszcze rok..do nastepnego czerwca i jesli w jakis diametralny sposob nie zmieni sie moje zycie to wracam..

 

Dietka....niestety od jakiegos miesiaca, moze poltora, niewiele schudlam. Waga wachala sie +/- kilogram. Wracam do mojej diety nielaczenia i dzisiaj rozpoczelam 3 dzien z 90 i wracam na silownie. na poczatku odchudzania (w listopadzie) mialam postanowienie schudniecia do konca czerwca do 75kg, ale to mi sie chyba nie uda, 80-85 wydaje mi sie bardziej realne. Bede sie mocno starac, zeby nie podjadac wieczorem-to jest ostatnio moj problem i ciezko mi go zalczyc...

...no, wracam do roboty...milego dnia !!!!