Dzisiejszy dzien ocenilabym na 6 (z 10). Na dzisial dieta przewidywala same owoce..niestety troche zgrzeszylam. Po przyjsciu z pracy zladlam troche rosolku z lyzka stolowa makaronu i 2 lyzki gotowanego ryzu..niby niewiele, ale czulam sie zle, ze uleglam swojej slabosci.
Ktos bardzo madry madry powiedzial, ze najwiekszym zwyciestwem jest zwyciestwo nad smym soba..
a takze... ze kazdy dzien diety jest osobna walka, ktora staczamy...
Nie moge powiedziec zebym zwyciezyla...
Dzisiejszy dzien minal bardzo szybko, mialam pelno roboty. Wlasciwie to zjmowalam sie jedna sprawa, ale w momencie jejrealizacji wyszly komplikacje i musialam kontaktowac sie z wieloma ludzmi. Po poludniu rozmawialam na messengerze z jednym technikiem z Indiii i tak mi zeszlo do 18:00..
Padam z nog i troche mi sie kreci w glowie...
Dobranoc wszystkim!!!