Waga z rana: 51,9 kg. Czyli wszystko wporządku :). Nie przytyłam, czuję się dobrze.
Po przebudzeniu wypiłam zielony sok (ogórek, jarmuż, jabłka, szpinak) i potem smoothie z 9 dużych bananów z dodatkiem cynamonu (1,5 litra).
Na święta jedziemy do mojej siostry do innego miasta. Trochę się denerwuję, bo jeszcze nie wyjeżdżaliśmy z naszym nowym systemem odżywiania, i zastanawiam się jak to wyjdzie w praktyce. No, ale trzeba w końcu przetestować. Nie boję się, że kolacja wigilijna będzie mnie kusić - chyba, że nie będę miała jedzenia dla siebie... dlatego będziemy musieli o to zadbać zawczasu. Najłatwiej jest spaść z tego byka właśnie wtedy, kiedy człowiek jest głodny. Poza tym mam nadzieję, że nikt nie będzie się wdawał w dyskusję na temat naszej diety, bo nie mam zamiaru się kłócić. Pożyjemy zobaczymy. Uważam, że najlepiej samemu stanowić "dowód", nie przejmować się co inni mówią tylko robić swoje i być w jak najlepszym zdrowiu. Ostatecznie to będzie dowodem stanowiącym na moją korzyść. Od około roku nie jem mięsa (ryby się po drodze zdarzały), nie piję mleka od ponad roku, produkty zwierzęce jak nabiał zdarzały się sporadycznie i nie pamiętam kiedy byłam ostatnio chora. Ani kaszlu, ani kataru. A całą zeszłą zimę byłam przemarznięta do kości. Teraz znowu mamy zimę i czy wieje, czy leje to poruszam się na rowerze - moknę, marznę, pocę się, walczę z wiatrem...a kataru ani widu, ani słychu :).
Po przebudzeniu wypiłam zielony sok (ogórek, jarmuż, jabłka, szpinak) i potem smoothie z 9 dużych bananów z dodatkiem cynamonu (1,5 litra).
Na święta jedziemy do mojej siostry do innego miasta. Trochę się denerwuję, bo jeszcze nie wyjeżdżaliśmy z naszym nowym systemem odżywiania, i zastanawiam się jak to wyjdzie w praktyce. No, ale trzeba w końcu przetestować. Nie boję się, że kolacja wigilijna będzie mnie kusić - chyba, że nie będę miała jedzenia dla siebie... dlatego będziemy musieli o to zadbać zawczasu. Najłatwiej jest spaść z tego byka właśnie wtedy, kiedy człowiek jest głodny. Poza tym mam nadzieję, że nikt nie będzie się wdawał w dyskusję na temat naszej diety, bo nie mam zamiaru się kłócić. Pożyjemy zobaczymy. Uważam, że najlepiej samemu stanowić "dowód", nie przejmować się co inni mówią tylko robić swoje i być w jak najlepszym zdrowiu. Ostatecznie to będzie dowodem stanowiącym na moją korzyść. Od około roku nie jem mięsa (ryby się po drodze zdarzały), nie piję mleka od ponad roku, produkty zwierzęce jak nabiał zdarzały się sporadycznie i nie pamiętam kiedy byłam ostatnio chora. Ani kaszlu, ani kataru. A całą zeszłą zimę byłam przemarznięta do kości. Teraz znowu mamy zimę i czy wieje, czy leje to poruszam się na rowerze - moknę, marznę, pocę się, walczę z wiatrem...a kataru ani widu, ani słychu :).
Trzymajcie się dzielnie swoich postanowień i dążcie do nich pomimo tego co mówią i myslą inni :)