Wczoraj byliśmy z moim lubym pierwszy raz na zajęciach kickboxingu! Nie powiem, całkiem fajnie było. Szkoda tylko, że mam wciąż kontuzjowaną nogę - nie mogłam się w 100% skupić na ćw ze względu na ból. No, ale uparcie dawałam radę :). Zajęcia trwały godzinę. Poczynając od porządnej rozgrzewki, a potem w parach pracowaliśmy z rękawicami. Ogólnie mam słabszą górną część ciała (w porównaniu do dolnej) więc myślałam, że szybko będę wymiękać. Żeby szybko i mocno uderzać w te poduchy na rękach partnera to potrzeba sporej pary :). Muszę się tutaj pochwalić, bo szło mi całkiem nieźle, a w dodatku najmniej się męczyłam z całej grupy ludzi... Wszyscy byli ziajani i cali mokrzy... ja miałam niedosyt - jak trenuję sama ze sobą to bardziej się potrafię zmęczyć.
Jeżeli chodzi o raw food to idzie mi pieknie. Bez momentów zwątpień, bez bólu, bez znudzenia i bez oglądania się za jakimś innym jedzeniem. Słodkości owocowych jem tyle na ile mam ochotę. Banany i daktyle to moje ulubione pokarmy na teraz :). Poza tym gruszki, jabłka, mandarynki, owoce leśne, pomarańcze, pomelo, kiwi, perssimony i co tam uda nam się dostać. Na śniadanie codziennie robię sobie pyszne mleko bananowe. Skład: 3 gruszki, 6 bananów, cynamon i z pół litra wody. Wychodzi tego półtora litra płynu - pyszne słodkie i mega sycące.
P.S. Te banany tak wspaniale dojrzały, że aż popękały wzdłuż! Były mega pyszne :)
Jeżeli chodzi o raw food to idzie mi pieknie. Bez momentów zwątpień, bez bólu, bez znudzenia i bez oglądania się za jakimś innym jedzeniem. Słodkości owocowych jem tyle na ile mam ochotę. Banany i daktyle to moje ulubione pokarmy na teraz :). Poza tym gruszki, jabłka, mandarynki, owoce leśne, pomarańcze, pomelo, kiwi, perssimony i co tam uda nam się dostać. Na śniadanie codziennie robię sobie pyszne mleko bananowe. Skład: 3 gruszki, 6 bananów, cynamon i z pół litra wody. Wychodzi tego półtora litra płynu - pyszne słodkie i mega sycące.
P.S. Te banany tak wspaniale dojrzały, że aż popękały wzdłuż! Były mega pyszne :)
To moje nogi i mój tyłek uwieczniony ostatnio. Kiedyś nie znosiłam moich męskich nóg, tyłkiem też pochwalić się nie mogłam. Teraz coraz bardziej podobają mi się moje umięśnione nogi i tyłek nabiera ładnych kształtów. Powiem tylko tyle, że samo bieganie nic nie da. Żeby widzieć postęp w efektach trzeba się zmusić do większego wysiłku. Przebiec sprintem ten ostatni kilometr, wbiec ze trzy razy jak najszybciej na tę górkę, porobić te burpees na koniec itd itp. Co tam każdy sobie wymyśli, ale żeby widzieć i CZUĆ, że to był dobry trening.
Jeżeli chodzi o dietę... To póki co nie widzę minusów. Nie tracę czasu na gotowanie, zmywania też jest mniej. Wieczorem robimy sobie porządne sałatki więc tutaj spędzam najwięcej czasu na krojenie i szykowanie. Kcal staram się jeść minimum 2500 tys dziennie. Nie tyję, wręcz na odwrót, czuję się smuklejsza, dużo piję więc nie zatrzymuję wody. Moje jedzenie ma dużą zawartość wody więc cudownie się wszystko trawi.
Zdecydowanie polecam zaeksperymentować z takim sposobem odżywiania każdemu. Nawet jak ktoś nie będzie chciał na niej pozostać. Muszę powiedzieć, że moje jelita pracują teraz na najwyższych obrotach. Wybaczcie, że to mówię, ale może komuś się to info przyda :P... do toalety na dwójkę chodzę nawet 3-4 razy dziennie (i tak - wszystko jest poprawnie przetworzone i strawione). Więc chociaż objętościowo jem dużo, to trawi się to szybko i nie czuję się ociężała, wręcz na odwrót.
Dla osób sceptycznie podchodzących do tematu podpowiem, że mogłyby spróbować raz w tygodniu odżywiać się samymi owocami i warzywami - i również nie ograniczać kalorii tego dnia (nie martwcie się, nie przytyjecie :)). Ehh zdaję sobie sprawę, że niektórzy nie lubią tej vegańskiej gadki i nie chcą słuchać o niejedzeniu mięsa, jogurótw, serów i praktycznie niczego oprócz plant food, ale ja czuję, że muszę się podzielić tym odkryciem! Że to nie jest męczące, że to jest wyzwalające! Wyzwalające od ciągłego liczenia kalorii, pilnowania się, wyrzutów sumienia po tym ciastku (albo pięciu...), człowiek ma więcej energii, czuje się lżej i lepiej. Zapachy na świątecznych marketach mnie nie kuszą i nie robią na mnie wrażenia. na każdy posiłek jem tyle, że nie mam ochoty na podjadanie po zakończeniu, a jak mam to sięgam po kolejny owoc aż mi przejdzie - i oto cała tajemnica - jem do syta - jak to by było w przyrodzie gdybym trafiła na drzewo bananowe ;). Ok, troche truję o tych bananach itp, ale wkońcu to forum o odchudzaniu więc chyba można? :)
Życzę udanego weekendu!
P.S. Właśnie wpadłam na pomysł, że dla osób które chciałyby poeksperymentować z tym sposobem odżywiania, właśnie weekend będzie IDEALNY! Większość osób w weekend grzeszy na diecie, to da Wam okazję do pozostania w tym pociągu dietowym bez wyrzeczeń i macie pewność, że nie sięgniecie po to ciastko :). Tylko trzeba pamiętać: MINIMUM 2500 TYS KCAL.
Kto wie, może właśnie to przyspieszy Wasz cały proces odchudzania :)
To było duże drzewo :)
Mileczna
20 grudnia 2013, 08:47no ja tez bardzo jestem taka dieta zaciekawiona :) choć szczerze powiem ,że cały czas bym tak nie dała rady...nie chodzi bynajmniej o mięso i resztę tylko o cieply posiłek - jeden w ciagu dnia to póki co dla mnie mus :)
KotkaPsotka
17 grudnia 2013, 11:10aniek za co masz te wszystkie medale???