Właśnie piszę artykuł dla ojca i musiałam sobie zrobić chwilę przerwy. No więc kilka zdań moich (jakże fascynujących) spostrzeżeń.
Tak sobie myślę, że gdyby babcia mi powiedziała: "Dziecko! Jakie ty masz podkrążone oczy. Pewnie masz chore nerki! Zrób sobie wywar z pietruszki, selera i miodu na oczyszczenie.", to bym odpowiedziała "dobrze, babciu", a pomyślała "pffff, wsiowe zabobony!". Ale że dokładnie to samo (może ujęte nieco innymi słowami) przeczytałam w książce jakiegoś znachora, biochemika, "profesóra doktóra Wiktóra z Krakowa", to od dziesięciu dni tenże wywar piję... A przecież, jak to mawiała moja wychowawczyni w ogólniaku (nota bene też biochemiczka), "papier cierpliwy - wszystko zniesie".
A tak poza tym to współlokatorka kupiła sobie ostatnio herbatę o smaku "herbaty z prądem", w której składzie znajduje się ni mniej, ni więcej, tylko... uwaga! uwaga! (tu przydałyby się werble dla podgrzania atmosfery) "alkohol instant" [sic!]. Tak, ku*wa, INSTANT!!!! WTF?! Ja rozumiem mleko, zupa czy sos. Ale alkohol?! Ehhhh, chyba złożoność tego świata powoli zaczyna mnie przerastać.
gideongirl
14 grudnia 2010, 07:59Hyhyhy, taka by mi się do pracy przydała, albo sam ten alkohol instant (czyli co?? w proszku??), człek by sobie do kawy nasypał:)
oh.my.ass
14 grudnia 2010, 07:13instant :D orzeszku*! znaczy o ile "herbatę z prądem" uważam za dobry żart ;) to sama piję czasem herbatę o smaku grzańca, no bo w pracy i potem jeżdżę samochodem... ;) alkoholu nie wyczułam lol