Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam parę zbędnych kilogramów, które chcę zrzucić. Przy wadze ok. 52 kg czułam się idealnie.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 77934
Komentarzy: 371
Założony: 24 listopada 2010
Ostatni wpis: 20 stycznia 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
anika721

kobieta, 39 lat, Wrocław

157 cm, 65.90 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: Ćwiczenia co najmniej 3 razy w tygodniu!!!!

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

20 stycznia 2014 , Komentarze (1)

Przeprowadzam się... W ciągu ostatnich kilku miesięcy po raz trzeci. 
Eks doprowadził mnie do szału, furii i na skraj załamania nerwowego. Dlatego całkowicie urwałam z nim kontakt... A wtedy pojawił się ktoś nowy. Mężczyzna, który sprząta, prasuje (nie gotuje, ale pomaga kiedy ja to robię), dobrze zarabia, przytula mnie, szanuje, a do tego lubi spędzać wolny czas w podobny sposób i odżywia się w podobny sposób. 
No więc wprawdzam się do niego. Właściwie to już tam mieszkam, ale nadal płacę za przechowalnie dobytku w innym mieszkaniu. 

3 marca 2013 , Komentarze (6)

Rozmawiamy więcej niż jak mieszkaliśmy razem. Generalnie spędzamy razem czas. Trochę się tulimy, ale na tym koniec fizyczności między nami.
Widzę tak na dobrą sprawę 2 opcje:
1. zostaliśmy przyjaciółmi (przynajmniej do czasu kiedy któreś z nas znajdzie sobie nowego partnera)
2. ma zamiar przeprosić mnie pierścionkiem (którego prędko nie kupi, bo jego gówniana firma płaci mu 1/3 tego ile powinna, a on ma problem nawet z rozesłaniem CV po normalnych pracodawcach)

Mówiąc szczerze żadna z tych opcji mi się nie podoba.
Najbardziej bym chciała, żebym początkowo nie musiała go wyrzucać... no ale co zrobić, jak sobie na to zasłużył  

3 marca 2013 , Komentarze (4)

W środę usunięto mi ósemki. Dwie sztuki - górną i dolną z prawej strony. Boleć, nie bolało. Przynajmniej sam zabieg. Było to bardzo nieprzyjemne, ale rachu ciachu - 20 minut i górna usunięta, kolejnych 30 minut i dolnej też nie było. Koszmar zaczął się, gdy przestało działać znieczulenie. Najgorsze było, gdy już przestało działać na tyle, że czułam coraz większy ból po zabiegu, ale nadal nie miałam czucia w dolnej wardze i języku. 
Plus jest taki, że jednym ze wskazań pozabiegowych było jedzenie lodów, a że w osiedlowym sklepie były tylko czekoladowe, z wielką przykrością je kupiłam  
Generalnie dziś już jest lepiej pod każdym względem, ale w czwartek i piątek było tylko gorzej i gorzej. Napuchłam strasznie - dostałam gratisową symulację Aniki +100kg. Bolało jak cholera. A do tego szczękościsk i niemożliwość przegryzienia czegokolwiek. 
Wczoraj pojechałam do dentysty, żeby zapytać, czy to normalne, że wyglądam, jak chomik z trzytygodniowymi zapasami upchanymi w jednym poliku. Jak dentysta mnie zobaczył to powiedział: "uuuuu, aż tak?!". Nie, kuźwa, to tylko wideoprojekcja mnie! No ale suma summarum powiedział, że goi się ładnie, że obrzęk będzie znikał i że mam ćwiczyć otwieranie buzi. 
Musiałam też wczoraj pojechać ze szczurem do weterynarza. Bidulek miał jakąś paskudną narość... Okazało się, że to rak. Nie do usunięcia. Szczurek został uśpiony  Smutno mi, bo bardzo lubiłam to bydlęcie. W sumie miałam 3 szczury, ten uśpiony był najstarszy i najmądrzejszy. 
Pogodzić logistycznie dentystę i weterynarza udało się tylko dzięki eks. W ogóle stanął na wysokości zadanie i bardzo mi zaimponował przez ostatnie dni. Już w środę po zabiegu odwiedził mnie na chwilę, sprawdzić czy żyję i pogłaskać po główce. W czwartek wpadł rano ze śniadaniem (które byłam w stanie zjeść). W piątek z kolei pomogło mi zabrać szczura do weterynarza, a potem jeszcze wpadł na kolację (rosół bez makaronu), żebym nie siedziała sama. To że wziął odpowiedzialność za szczura wyjątkowo dobrze o nim świadczy. W końcu to był też jego szczurek. A szczur to namiastka psa, pies z kolei to namiastka dziecka. Dzisiaj też wstąpił. Wyklikałam zakupy w Almie, ale jakoś zapomniało mi się o jogurtach. Eks w drodze z pracy kupił mi trochę i przywiózł. 
Jestem... skonfundowana? (chyba jest takie słowo) Nie wiem w sumie, czego on ode mnie oczekuje i do czego zmierza, i nie jestem pewna, jak długo chcę czekać, aż on zadecyduje, o co mu chodzi w życiu...


Offtopic, czyli z kategorii inne: 
1. Jakoś na początku tygodnia byłam na drugiej randce z panem ogarniętym. Niech za komentarz wystarczy, że trzeciej nie będzie. 
 2. Nadal nie palę!!!!

23 lutego 2013 , Komentarze (5)

Trzymam się.  Nie palę już prawie tydzień. Zauważam zmiany - lepiej się czuję, łatwiej mi się zasypia wieczorem i łatwiej wstaje rano. Poza tym wyczulił mi się węch... co nie do końca jest dobrą rzeczą, biorąc pod uwagę częstotliwość z jaką część tego społeczeństwa się myje 

Dietka chwilowo "on hold", ale waga się utrzymuje na poziomie 59 kg (a dokładniej w zależności od tego, na której aktualnie kafelce ją ustawię od 58,1 do 59,9 ). Ćwiczenia też zacznę niedługo. 
Na razie mam inne priorytety:
1. pracowy certyfikat/egzamin za półtora tygodnia. Śmiałam się wczoraj z kolegą, że jestem trolem - skończyłam pracować i zaczęłam czytać pracowe rzeczy
2. mieszkanie, które chcę kupić (ale jeszcze go nawet nie wybrałam)
3. wakacje, na które jadę za dwa i pół tygodnia

18 lutego 2013 , Komentarze (9)

Dzisiaj pierwszy dzień bez papierosa. 
Było ciężko i jadłam też więcej niż zaplanowane. W pracy prawie pozabijałam. Potem jeszcze niezbyt miła wymiana zdań z eks. Chyba pierwszy raz w życiu się pokłóciliśmy. Nawet nasze rozstanie przebiegało w miarę pokojowe. A dzisiaj jakoś tak, od słowa do słowa. 

Kolega od randki znowu dzwonił. Tym razem odebrałam. To jest aż szokujące, jaka ja potrafię być słodka i czarująca... 

17 lutego 2013 , Komentarze (7)

Muszę przyznać, że wczorajsza randka całkiem się udała. Zupełnie się tego nie spodziewałam - miła kolacja przy winie, potem piwo w pubie, na koniec zostałam odstawiona pod dom. Facet - totalne przeciwieństwo mojego eks - ogarnięty, z priorytetami, dążący do swoich celów, z normalną dobrą pracą, twardo stąpający po ziemi. Rozmawiało się też całkiem przyjemnie. Chyba nawet coś zaiskrzyło. Dzisiaj dzwonił. Nie odebrałam. Nie wiem dlaczego. Może po prostu nie jestem jeszcze gotowa na nowy związek, a może cały czas mam nadzieję, że eks udowodni mi, że jest wart jeszcze jednej szansy. 

Eks dzisiaj przyjechał. Po pracy po prosu wpadł na chwilę pogadać. Ucieszyłam się, gdy go zobaczyłam. Zaskoczył mnie. Zupełnie nie spodziewałam się takich niezapowiedzianych odwiedzin, bo akurat był niedaleko. Potem mi napisał, że dziękuje za spędzony czas i że za każdym razem jest naprawdę wyjątkowo... 

Zjadłam pół czekolady. Nic już nie wiem. Czuję się całkowicie zagubiona 

16 lutego 2013 , Komentarze (4)

Idę na randkę. Miała być kawa, ale jednak będzie kolacja. Obiecuję, że postaram się wziąć coś dietetycznego 
Coś czuję w kościach, że randka będzie słaba, ale lepsza słaba randka niż siedzenie w domu 

16 lutego 2013 , Komentarze (1)

Pizzy nie było, była za to miła kawa. Kiedy zadzwonił, że nie może iść na pizzę, bo jak zwykle coś tam coś tam coś tam oczywiście niesamowicie ważnego, byłam pewna, że standardowo zostanę olana... Ale jednak chciał się spotkać. Powiedziałabym, że było bardzo miło - koleżeńsko miło. Koło 20 już było po randce 

Wczoraj z kolei zjadłam dwa obiady - pierwszy na lunch (ten był w miarę okej: kurczak nadziewany brokułami, szpinak i surówka), drugi na kolację (i tu już było mniej dietkowo: też kurczak dla odmiany zapiekany z szynką parmeńską i serem, pieczone ziemniaczki i jakieś mega ostre warzywa z patelni, których prawie nie tknęłam). Do tego wypiłam trylion piw i wyrwałam jakiegoś małolata. Wyrywanie małolatów jest fajne - wystarczy im powiedzieć coś totalnie głupiego, np. "ale masz zmarchy pod oczami" i już są cali zajarani 

Pomimo wczorajszych grzechów waga bez zmian - 59 kg. 

Dzisiaj wstałam bardzo późno (bo i spać poszłam o dość nieludzkiej porze). Zjadłam do tej pory 2 grzanki z grahama z serkiem pomidorowym, kiełkami brokułów i szynką szwarcwaldzką (biedronka rulez). Nie mam pojęcia do zjeść na obiad. Nie mam też mocy, żeby iść do sklepu po jakieś składniki 

13 lutego 2013 , Komentarze (5)

Tak, jutro są walentynki - nie lubię, nie obchodzę, mam to gdzieś... ale mój były chłopak zaprosił mnie na festiwal pizzy (właśnie z okazji "walentynków", żeby było śmieszniej on też nie lubi, nie obchodzi, ma to gdzieś), a ja się zgodziłam. Z jednej strony miał miliard szans, żeby wszystko naprawić, z żadnej nie skorzystał... i wątpię, czy tym razem będzie inaczej. Z drugiej strony może po tym, jak dostał ode mnie kopa w dupę, w końcu coś do niego dotarło.
Gdy, doprowadzona do ostateczności, zapytałam "kiedy się wyprowadzasz?!", w odpowiedzi spuścił tylko głowę i powiedział "daj mi proszę 3 dni". Żadnego "przeprasza", "porozmawiajmy", po prostu spakował się i wrócił do rodziców. Swoją drogą to musi być cholernie upokażające, gdy człowiek po 10 latach samodzielności pakuje się w 3 torby i wraca do mamusi.
Wracając do mojej jutrzejszej randki... nadal istnieje szansa, że do niej w ogóle nie dojdzie, bo jak zwykle wypadnie mu coś niezwykle pilnego 

13 lutego 2013 , Komentarze (2)

Od ostatnich kilkunastu dni czuję, że chudnę... ale nie robię tego w zbyt mądry i przemyślany sposób. Bo zdecydowanie nie ma nic mądrego w zjedzeniu tylko rano kanapki, a wieczorem jabłka. Mam już trochę doświadczenia w utrzymywaniu zdrowej diety, trzeba tylko znowu chwycić byka za rogi! 

Przeciwności jest oczywiście miliard. Dwie najważniejsze z nich to:
1. Praca i brak motywacji do przygotowywania lunchu poprzedniego dnia (więc zostaje tylko kantyna z podgrzewaczami albo niejedzenie przez cały dzień) 
2. Pogoda i niechęć do wynurzania się z domu częściej niż to absolutnie niezbędne. Już miałam nadzieję, że lada chwila aura zacznie bardziej sprzyjać i wrócę na jakąś siłownię/fitness, wyciągnę rower z piwnicy, może nawet umyję buty do biegania... ale nic z tego, znowu pada śnieg 

Dziś mam urlop "dentystyczny", więc siedzę i obmyślam strategię. Ale muszę przyznać, że nie jest to najłatwiejsze