Ostatnio dodane zdjęcia
Znajomi (21)
O mnie
Informacje o pamiętniku:
Odwiedzin: | 77945 |
Komentarzy: | 371 |
Założony: | 24 listopada 2010 |
Ostatni wpis: | 20 stycznia 2014 |
Postępy w odchudzaniu
Masa ciała
Mój "nowy chłopak" jest żonaty...
... a dokładniej jest w trakcie rozwodu. A ja się zastanawiam, czy mi to przeszkadza. Naprawdę go polubiłam (do tego stopnia, że pierwszy raz od ośmiu miesięcy umówiłam się na trzecią randkę) i nie sądzę, żeby to, że w przeszłości popełnił jakiś błąd, powinno go dyskwalifikować. Tym bardziej, że już od pewnego czasu oswajam się z myślą, że niechybnie wchodzę w wiek rynku wtórnego.
Anika ma zamiar zakochać się na wiosnę ;)
Nawet mam na oku jednego pana, w którym zakochać bym się mogła... ale na razie nie wdaję się w szczegóły, żeby nie zapeszać. Powiem tylko, że w sobotę idę z nim na randkę i wtedy się okaże, czy wart on moich cennych uczuć;)
Poza tym jestem przed okresem, więc waga niezbyt łaskawa... ale przynajmniej nie poszła w górę.
Dieta jako tako, ćwiczenia prawie zgodnie z planem.
Wczoraj, w ramach pokuty za weekendowe grzechy, zrobiłam sobie dzień o chlebie i wodzie... i kawie, szynce, ogórkach, papryce, rybie, jajkach, nektarynce i kefirze;)
Waga na dziś: 53,9 (w piżamie; w bieliźnie to będzie jakieś 53,5).
Jestem zdecydowaną przeciwniczką wyznaczania celów terminowych chudnięcia, ale dzisiaj to zrobię. Do Wielkanocy będę ważyć 49kg. Mam prawie 8 tygodni na zrzucenie niecałych 5kg, więc wygląda to całkiem prawdopodobnie. Generalnie chodzi o to, że jeśli się nie zmobilizuję teraz, to później będzie mi tylko trudniej. Tym bardziej, że przez święta pewnie zjem, jak zwykle, duuużo.
Wyjazd odwołany. Za to idę pojutrze na jakąś dziwną konferencję.
Dziś mam dzień bez diety i bez ćwiczeń. Biegać nie idę - muszę dać mięśniom dzień na regenerację po ostatnich trzech tygodniach, bo od jutra znowu zaczynam wielką walkę (przynajmniej przez dwa dni, bo co będzie potem to w chwili obecnej ciężko przewidzieć).
Podsumowanie mijającego tygodnia z bodyspace:
- platforma wibracyjna - 5 wejścia po 15 minut, w sumie 75 minut
- rolletic - 3 wejścia (z czego jedno na rolletic z podczerwienią) 60minutowe, w sumie 180 minut
- bieżnia podciśnieniowa - 3 wejścia po 30 minut, w sumie 90 minut
- bieżnia na podczerwień - 1 wejście 30sto minutowe
- rowerek podciśnienie + podczerwień - 1 wejście 30sto minutowe;
poza tym byłam dwa razy po półtora godziny na siłowni, w sumie 3 godziny
Totalnie się tego nie spodziewałam, ale wczorajsze spotkanie okazało się bardzo owocne. Kolega podsunął mi świetny pomysł na biznes. W końcu myśląc o czymś, co mogłabym robić, poczułam to "łał". Mam w głowie już kilka dobrych pomysłów, ale kasa, którą potrzebowałabym na ich rozkręcenie, w chwili obecnej jest poza moim zasięgiem. A tu nagle pojawiło się coś, co jest nie tylko fantastyczne, ale też nisko-kosztowe.
Zastanawiam się właśnie, czy iść pobiegać po parku. Ładna pogoda, co będę siedzieć w pokoju (z martwymi cielakami)! Ale z drugiej strony trochę mi się nie chce:P
Nie wiem, o której uda mi się jutro wstać, w związku z tym już dzisiaj wrzucam coś na jutrzejszy poranek:
1. http://www.youtube.com/watch?v=AzknRa61m7k
2. http://www.youtube.com/watch?v=WOdr9FiNZoQ
Stwierdzam, że kupienie batonów w opakowaniu (8sztuk) to nie był najlepszy pomysł...
Dziś zjadłam:
Śniadanie pół kromki (chleb z otrębami i siemieniem lnianym) z twarogiem, żółtym serem, ogórkiem kiszonym i żółtą papryką, drugie pół z pastą rybną zamiast twarogu (a poza tym ten sam zestaw)
II Śniadanie: baton (muesli z czekoladą i bananem)
Obiad: łazanki + surówka węgierska (planowałam dzisiaj na obiad rybę gotowaną na parze, ale w sklepie za przeciwko mają tak zwaną garmażerkę i te łazanki uśmiechały się do mnie już chyba od miesiące, aż w końcu dzisiaj, robiąc zakupy uległam... i muszę powiedzieć, że nie były to najlepsze łazanki, jakie w swoim życiu jadłam)
Podwieczorek: dwa batony (w sumie nie jest tak źle, bo jeden baton ma około 100 kcal, a na bodyspace spaliłam dzisiaj prawie 500).
Kolacji dzisiaj nie jem. Idę za to spotkać się ze starym znajomym (nota bene to kolega, z którym byłam na swoim balu magistra i skończyło się tak, że z jednym facetem weszłam, z innym wyszłam). Wymyśliliśmy, że idziemy na "shake'a za 5 dolarów" (a swoją drogą shake za 5 dolarów kosztuje 17 złotych, więc podejrzewam, że przeliczają to po kursie z 1994), a jako że żadne z nas nie wciąga kokainy to pewnie potem wypijemy jeszcze coś alkoholowego, żeby wygrać ten konkurs tańca;)).
Dieta i ćwiczenia idą pięknie :)
Dziś zjadłam:
Śniadanie: dwie i pół kromki chleba żytniego z twarogiem, żółtym serem, ogórkiem kiszonym i żółtą papryką
II Śniadanie: kefir
III Śniadanie: batonik muesli (tudzież zbożowy) z czekoladą i bananem (poszłam do Lidla po "kalafiora z Francji za 4 złote", a wyszłam z opakowaniem batonów;); a tak swoją drogą to mimo że te reklamy są mega irytujące to jednak spełniają swój cel)
Obiad: makaron pełnoziarnisty ze szpinakiem z wczoraj
Kolacja: omlet z 3 małych jaj z żółtym serem.
Dałam sobie dzisiaj niezły wycisk jeśli chodzi o ćwiczenia, a teraz ledwo żyje. Dobrze, że w niedzielę mam chwilę na odsapnięcie, bo w takim tempie bym się chyba zajechała;)